Nieustalona płynna substancja żrąca
To tak bulwersująca historia, że aż trudno w nią uwierzyć. Zdaniem przedstawicieli organów ścigania od lutego 2017 do stycznia 2024 roku, a więc przez siedem lat, Monika B. znęcała się fizycznie i psychicznie ze szczególnym okrucieństwem nad swoją małoletnią córką - Julią B. Gdy prokurator stawiał kobiecie zarzuty, jej córka miała dziewięć lat.
Zarzuty obejmują nakładanie na skórę dziewczynki nieznanej substancji żrącej, co doprowadziło do poważnych obrażeń, w tym uszkodzeń głowy, uszu i szyi.
- Doprowadzała do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z bliżej nieustaloną płynną substancją toksyczną o cechach drażniących/żrących, powodując rozległe zmiany skórne w różnych fazach rozwoju: od rumienia i stanów zapalnych poprzez blizny, aż do nieodwracalnych ubytków tkanek w wyniku martwicy niezakaźnej - podawała prokuratura.
CZYTAJ TAKŻE: Pijany i na sądowym zakazie spowodował wypadek, a potem uciekł w kukurydzę. Przyznał się, ale nie wyjaśnił
Dziecko straciło część ucha. Powstałe rany skutkują ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu w postaci trwałego, istotnego zeszpecenia ciała, zaburzającego normalne społeczne funkcjonowanie dziewczynki.
"Mamusiu, kiedy przestanie mnie boleć?"
W kontekście całej sprawy wstrząsające jest to, że przez lata Monika B. prowadziła publiczne zbiórki pieniędzy na pomoc dla swojego dziecka. Ogłoszenia z prośbą o wsparcie wciąż bardzo łatwo znaleźć choćby na Facebooku. 44-latka wciąż ma konto na tym portalu społecznościowym (ostatni dodany publiczny post jest z lipca 2022 roku, to ogłoszenie o sprzedaży roweru). Na tym profilu kobieta publikowała informacje o zbiórkach i zdjęcia Julii. Na fotografiach widać kilkuletnią dziewczynkę z poważnymi, krwawymi ranami twarzy.
- Moja 5-letnia córeczka Julcia cierpi na padaczkę lekooporną i najprawdopodobniej pęcherzykowate rozdwajanie się naskórka, nadal czekamy na potwierdzenie tej diagnozy. Ma również jednostronny niedosłuch, problemy ze wzrokiem i układem moczowym - czytamy w emocjonalnym apelu matki z listopada 2020 roku.
- Ból wykańcza moje dziecko, przenikający, trwający nieprzerwanie, taki ból, którego nie można uciszyć lekami, ani maściami. Nie pomagają nawet silne sterydy. Juleczka bardzo cierpi, piszczy, płacze, nie może złapać tchu - napisała Monika B.
- Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co czuje Julia każdego dnia, ale kiedy pyta mnie: "Mamusiu, kiedy przestanie mnie boleć?", pęka mi serce. Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo mojej córki.
Jak podawały media, tylko w ramach zbiórki założonej przez Monikę B. na portalu Siepomaga.pl zebrano ponad 200 tys. zł od prawie 5,4 tys. ludzi. Zbiórki były prowadzone także za pośrednictwem innych portali oraz instytucji.
Decydująca ekspertyza
Monika B. została zatrzymana w lutym ub.r. Nie przyznała się do popełnienia zarzuconego jej przez prokuratora czynu.
CZYTAJ TAKŻE: Kierowca renault nie przeżył zderzenia z ciężarówką. Śledczy: To było wymuszenie pierwszeństwa
- Prokurator obecnie czeka na końcową opinię biegłego dotyczącą stanu fizycznego dziecka, będącą efektem bardzo specjalistycznych badań. Ma znaczenie to, jaki jest aktualny stan dziecka w porównaniu z jego stanem, gdy dziewczynka była pod opieką matki - informuje prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Na opinię będzie trzeba poczekać jeszcze co najmniej kilka tygodni. Wiele wskazuje na to, że po otrzymaniu rzeczonej ekspertyzy, śledztwo będzie zmierzać ku końcowi. Monika B. przebywa w areszcie. Grozi jej do 20 lat pozbawienia wolności.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.