W nocy z wtorku 19 na środę 20 sierpnia w miejscowości Osiny w powiecie łukowskim w województwie lubelskim doszło do eksplozji. Huk słyszany z kilku kilometrów postawił na nogi nie tylko mieszkańców, ale i służby. Na miejscu wybuchu zaczęto prowadzić czynności wyjaśniające. Ustalono, że na pole kukurydzy spadł dron z napisami w języku koreańskim.
Początkowo pojawiły się wersje, że dron nadleciał z terenów Białorusi i był rosyjską prowokacją. Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało do Rosji "notkę protestacyjną", w której zaznaczono, że naruszyła traktat o przyjaźni i współpracy z 1992 r., a także wiele praw zwyczajowych. Zdaniem MSZ to zdarzenie jest świadomą prowokacją.
Teraz okazuje się jednak, że mógł nadlecieć z terenu Ukrainy. - Na razie nie ma wersji oficjalnej. Natomiast z tego co ja słyszę, to nie jest wersja oficjalna, czekamy na raport, on wleciał z terenu Ukrainy, co jest o tyle interesujące, że Ukraińcy są najlepiej przygotowanymi ze wszystkich państw do walki z dronami, bo mają z tym do czynienia codziennie - powiedział wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski w rozmowie z Telewizją Republika.
- My uważamy, że to był dron rosyjski, który przeleciał przez terytorium Ukrainy - dodał wiceminister. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zlecił z kolei Dowódcy Operacyjnemu szczegółowy raport na temat rosyjskiej prowokacji. Na ewentualne wyniki trzeba będzie jednak poczekać.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.