ROZMOWA Z Przemysławem Bednarczykiem, obrońcą Orląt Łuków
Nie była to groźna kontuzja tylko brzydko wyglądająca
Przemku, jak do tego doszło?
- Ciężko mi powiedzieć. Sam się zastanawiam, jak do tego doszło. To była sytuacja jakich wiele podczas meczu. Chciałem wyprzedzić zawodnika z Piszczaca. Zrobiłem wślizg i niefortunnie upadłem na palec palec u dłoni. Bólu nie było, ale jak na niego spojrzałem zauważyłem, że coś z nim jest chyba nie tak jak powinno.
Jaka była pierwsza myśl?
- Początkowo byłem trochę przestraszony. Nigdy nie widziałem takiej kontuzji na żywo. Miałem nadzieję, że to nic poważnego.
Co się działo po zejściu z boiska?
- Udałem się na SOR. Miałem dwa prześwietlenia. Dostałem znieczulenie i lekarz nastawił palec.
Jak długa czeka Ciebie przerwa?
- W poniedziałek miałem zdjęcie szwów. Później zobaczymy. Mam nadzieję i myślę, że zaraz powinienem wrócić do treningów.
Ufff. Początkowo wydawało się, że potrzebna będzie operacja...
- Obyło się bez ingerencji noża w moim ciele. Lekarz nastawił palec. Nie była to jakaś groźna kontuzja tylko po prostu brzydko wyglądająca.
Widok z pewnością pozostanie z Tobą na długo?
- Na szczęście nie było złamania. Lekarz określił to jako zwichnięcie. Okazało się, że kość wypadła ze stawu i przesunęła się na drugą. Widok był nieprzyjemny, bo dodatkowo doszło do rozcięcia skóry. Ten obrazek na zawsze zostanie w mojej głowie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.