ROZMOWA Z Gabrielem Jakimińskim, zawodnikiem Orląt Łuków
Starsza pani przyładowała w moje auto
Kto będzie mistrzem Klasy Okręgowej?
- Myślę, że mamy odpowiednie warunki do tego, aby w kolejnej rundzie walczyć o utrzymanie fotela lidera. Nieskromnie powiem - stawiam na swoich.
Macie cztery punkty przewagi nad Lutnią Piszczac...
- To skromna zaliczka, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Szkoda dwóch potknięć w pierwszej części sezonu. Przed nami okres przygotowawczy. Zrobimy wszystko, żeby po przerwie być jeszcze skuteczniejszym.
Ostatni mecz to co najmniej dziwne spotkanie...
- Dokładnie. Po raz pierwszy spotkałem się z taką sytuacją. Rozegraliśmy połowę starcia z Red Sielczyk. Mocno popadało i boisko nie nadawało się do użytku. Została podjęta decyzja, iż zmierzymy się po rundzie jesiennej. Dograliśmy i strzeliliśmy cztery bramki. Wynik 5:1 bardzo cieszył. Jeszcze bardziej sytuacja, gdzie odskoczyliśmy zespołowi z Piszczaca na cztery "oczka".
A jak atmosfera w ekipie?
- Bardzo dobra. Coraz lepiej się dogadujemy. Jak wszyscy wiedzą, dużą rolę w piłce odgrywają wyniki. Nie więcej nie trzeba dodawać.
A to dojeżdżanie z Lublina do Łukowa. Nie nudzi się?
- A skąd! Wiadomo, że końcówka jesieni i zima to niska temperatura i zniechęcająca aura, ale w takim składzie, jaki podróżujemy, mógłbym ruszać na koniec świata.
Jak wiemy, jesteś taksówkarzem...
- Aktualnie mam przerwę od jeżdżenia.
Dlaczego?
- Starsza pani zapomniała, że na "STOP" nie ma pierwszeństwa (śmiech - przyp. red.). Przyładowała w moje auto.
Jak do tego doszło?
- Jechałem drogą z pierwszeństwem, a kobiecina wyjechała mi centralnie przed maskę, bo myślała, że to rondo.
Mam rozumieć, że zdrowiem dobrze?
- Na całe szczęście. Jechałem wolno, ale i tak przód samochodu jest skasowany.
A teraz kilka pytań z archiwum, ale naprawdę warto przeczytać. Zapraszam!
Jakie miałeś nietypowe zdarzenie w pracy?
- Można spotkać wiele ciekawych osób, z różnym spojrzeniem na świat i różnymi zainteresowaniami. Rozmowy są na pewno ciekawe.
Jaki miałeś najdalszy kurs?
- Udało mi się zrealizować podróż do Dorohuska, więc wyszło około 100 kilometrów. Na pewno to mogę zaliczyć do takich niecodziennych dni w pracy.
Na hasło "Orlęta" 10 procent zniżki?
- Nie ma problemu. Zapraszam do mojego auta.
Jaka była najdziwniejsza przygoda w pracy?
- Miałem zabawną sytuację. Akurat były to początki mojej pracy.
Dawaj...
- Wsiadł młody człowiek. Prosił o przystanek po drodze. Pomyślałem, że nie będzie problemu. Pojechaliśmy pod wskazany adres. Wysiadł i powiedział, że wróci za dwie minuty. Poczekałem, ale po pięciu minutach oczekiwania zadzwoniłem do niego. Bez skutku. Na jego niekorzyść przystanek był w bloku, w którym mieszkam.
Co było dalej?
- Zniecierpliwiony wpisałem kod domofonu i wszedłem do klatki. Jakie było zdziwienie, kiedy ten człowiek zobaczył mnie, że wchodzę do środka.
Co zrobił?
- Wyskoczył przez okno z pierwszego piętra.
Serio?
- No tak. Pomyślałem, że ja nie zbiednieję o te 30 złotych, ale nie ukrywam, że trochę się uśmiałem, gdy widziałem jego desperacką ewakuację. Przecież mógł sobie zrobić krzywdę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.