Mateusz Grochowski przed tygodniem zanotował pierwszą wygraną, pokonując w czwartej rundzie przez techniczny nokaut Kacpra Niewiadomskiego. Dzisiaj miał stoczyć bój podczas Charity Fight Night w Legia Fight Club.
Łukowianin miał zaplanowaną walkę wieczoru podczas gali charytatywniej. Grochowski miał zmierzyć się z zawodnikiem gospodarzy. Podczas wydarzenia będą zbierane pieniądze na chore dziewczynki: Polę i Kornelię. Niestety, Mateusz przegrał z kontuzją.
ZOBACZ TAKŻE: Grochowski: Triumf dedykuję śp. Jackowi Kęzikowi, Timurowi oraz rodzinie. Kibice byli niesamowici (zdjęcia)
- Już przed walką w Nowym Dworze Mazowieckim bolały mnie ręce. Ratował mnie trochę mój fizjoterapeuta FizjoGrabelski. Po walce musiałem poprosić medyków o zamrożenie łokci. Ból nie pozwalał mi zginać ręce. Odpocząłem w weekend i w poniedziałek robiłem lekki trening na tarczach. Przy wyprowadzaniu ciosu prostego poczułem, że coś strzeliło. Odczułem paraliżujący ból w okolicach łokcia. Stwierdziliśmy z trenerem, że tak nie da się walczyć i musiałem powiedzieć "przepraszam" - mówi Mateusz.
Grochowski ominęła szansa na kolejne zwycięstwo. Walka miała odbyć się na zasadach zawodowego boksu. - Chciałem powalczyć, a przy okazji dołożyć cegiełkę przy zbiórce środków na leczenie dziewczynek. Przede mną dwa tygodnie przerwy od treningów. Wrócę na salę na tyle, ile będę mógł. Wiem, że nie wytrzymam długo bez regularnych zajęć. Start? Najszybciej za miesiąc, może dwa - kończy.
fot. Kutkowska / Babilon
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.