reklama

"W hotelu poselskim czuję się prawie jak w domu"

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Nadesłane do Redakcji / Wikipedia

"W hotelu poselskim czuję się prawie jak w domu" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSławomir Skwarek, były wójt gminy Adamów, został zaprzysiężony na posła 5 grudnia 2018 r. O odczuciach związanych z obecnością w Parlamencie, a także o kulisach pracy posła rozmawiał dziennikarz Bartosz Szumowski.

Kiedy w głowie Sławomira Skwarka po raz pierwszy pojawiła się myśl: "Zostanę posłem"?

Sławomir Skwarek: Szklą mi się oczy, kiedy o tym mówię. Mój tata był działaczem społecznym, a dla mnie wielkim wzorem. To, że zajdę dalej niż on, obiecałem sobie w duchu na jego pogrzebie w 1993 r. Stwierdziłem wtedy, iż szczytem moich ambicji jest zostanie posłem. Ale nikomu wtedy tego nie powiedziałem. Potem długo przygotowywałem się, można powiedzieć - "czaiłem się" do roli posła, będąc dyrektorem szkoły, radnym rady powiatu, prezesem stowarzyszenia i wójtem gminy Adamów w powiecie łukowskim.

Kiedy pierwszy raz wystartował Pan w wyborach innych niż na poziomie gminno-powiatowym?

Zawsze twierdziłem, że w parlamencie powinni być ludzie, którzy przejdą wcześniej dłuższą drogę, jako przedsiębiorcy albo samorządowcy. To daje doświadczenie życiowe. Stwierdziłem, że jestem gotowy do tej roli w 2015 r.

Nie udało się jednak...

Zostałem tak zwanym pierwszym rezerwowym. Do 2018 r. prawdę mówiąc, zdążyłem zapomnieć, że to daje mi szansę, by być parlamentarzystą. Dlatego wystartowałem w wyborach samorządowych do sejmiku województwa. Moim celem była zawsze praca na rzecz lokalnej społeczności. Sejm miał być ukoronowaniem kariery samorządowej. Informacja, że pan poseł Stawiarski został desygnowany na marszałka, była dla mnie zaskoczeniem. Powstał dylemat: być pięć lat w sejmiku czy trafić na niecały rok do Sejmu? Wybrałem to drugie i już wiem, że to była bardzo dobra decyzja. Możliwości posła są dużo szersze, może również przysłużyć się społeczności lokalnej.

Czy decydując się na zostanie posłem, wiedział Pan, ile pracy się z tym wiąże?

Wiedziałem, że bycie parlamentarzystą to nie jest lekkie zajęcie, domyślałem się też, że zajmie mniej więcej tyle samo czasu, co bycie wójtem. Różni się za to charakterem. Jako wójt gminy pracowałem i żyłem na miejscu, a z rzadka załatwiałem sprawy w urzędach wyższego szczebla. Teraz swój czas dzielę między: pracę w Sejmie, dyżury w biurze poselskim w Łukowie, odwiedzanie gmin naszego powiatu i dom, który nadal jest w Adamowie. Posiedzenia Sejmu mają miejsce raz lub dwa razy w miesiącu i z reguły trwają trzy dni. Do tego dochodzi praca w komisjach. Choć z zewnątrz może się wydawać nudna, to na tych posiedzeniach tworzy się prawo, bo tym są boje o przysłowiowy przecinek czy zamienienie "i" na "lub".

Zasiada Pan w Komisji Infrastruktury oraz Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Z wyboru czy z przydziału?

To klub poselski decyduje, do jakiej komisji desygnować daną osobę. Przeprowadzono ze mną rozmowę i dano mi do wypełnienia ankietę. Byłem zainteresowany kilkoma komisjami, m.in. Komisją Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej oraz Komisją Obrony Narodowej. Klub przydzielił mnie jednak do Komisji Infrastruktury i Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, argumentując że moje kompetencje będą w nich najbardziej przydatne. Pierwsza to tzw. wielka komisja, a druga jest z racji mojego zawodu bliższa memu sercu.

Czy miał Pan okazję przemawiać w Sejmie?

Nie miałem jeszcze okazji zabrać głosu - ciągle czekam na debiut. Jeśli pojawią się kwestie, które są zgodne z moją wiedzą i kompetencjami, wezmę udział w dyskusji. Na pewno sprzyja temu praca w komisjach. Są różne możliwości. Poseł ma prawo zgłosić interpelację, zapytanie, pytanie lub złożyć oświadczenie w ważnej kwestii. Jest to zawsze ostatni punkt posiedzenia Sejmu.

A interpelacje?

Szykuję takie i wkrótce je złożę. Mam przygotowanych kilka interpelacji. Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale będą dotyczyć przeważnie tematów lokalnych. Żeby nadać bieg poruszonej sprawie, nie trzeba już wygłaszać interpelacji podczas obrad. Dokonuje się tego przez specjalną aplikację dla posłów. Na wyposażeniu każdego posła jest dziś iPad. Mamy tam wszystkie informacje, maile i specjalną aplikację dla posłów, która sama wpisuje mi w kalendarz posiedzenia Sejmu i poszczególnych komisji. Gdybym zgubił tego iPada, byłby kłopot. 

Powiedzmy trochę o tym, co robi poseł Skwarek w Sejmie.

W sejmowych ławach siedzę wśród posłów PiS, na miejscu numer 309. Najbliżej mnie są dr Jacek Kurzępa z Zielonej Góry, Tomasz Ławniczak z Kalisza, Teresa Hałas z Chełma i np. wiceminister Artur Soboń. W ławach poselskich jest niczym w ławach szkolnych. Tu toczy się inne życie, powstają znajomości, a nawet przyjaźnie. Ale na razie nie przełożyłem ich na życie pozasejmowe, pewnie dlatego, że za krótko jestem w tej klasie (śmiech - przy. red.).

Czy Krzysztof Głuchowski, drugi poseł z Ziemi Łukowskiej, wprowadził Pana do Sejmu?

Tak się składa, że na sali obrad siedzimy dość daleko od siebie i byłoby mu ciężko udzielać mi dobrych rad. Tę rolę przejęli moi najbliżsi sąsiedzi.

To z kolegami "z ławki" chodzi Pan do sejmowej stołówki?


Faktycznie, do posiłków siada się z przyjaciółmi. Ale ja nie mam problemu z siedzeniem przy śniadaniu z członkami innych klubów. Posiłki w stołówce są stosunkowo tanie i smaczne, choć karta dań, wbrew pozorom, nie jest przebogata. Moje ulubione śniadanie w Sejmie? Trzy razy kawa (śmiech), zresztą bardzo dobra. A obiadowe? Zdarzyło się, że pomidorową zupę-krem jadłem trzy dni po kolei.

Zdradziliśmy tajniki sejmowej kuchni, więc zdradźmy, gdzie Pan nocuje...


Wybrałem opcję mieszkania w hotelu poselskim. Czytelnicy byliby zdziwieni, jak prosto urządzone są te pokoje, bo to standard z lat późnego Gierka. Mimo to czuję się tam prawie jakby to była część mojego mieszkania. Choć w hotelu jest trochę zbyt suche dla mnie powietrze, śpię bardzo dobrze, snem sprawiedliwego (śmiech - przy. red.). Z tego pewnie też powodu zapadłem pierwszy raz od dwunastu lat na chorobę, tzw. grypę warszawską.

Wyjdźmy poza Sejm, bo jak sam Pan powiedział, poseł musi pracować też w terenie.

Podjąłem inicjatywę spotkań z samorządami. Spotkałem się już z wójtami z Adamowa, Krzywdy i Kłoczewa oraz burmistrzami Stoczka Łukowskiego i Łukowa. Będę kontynuował te spotkania. Spotykam się także z rożnymi organizacjami i przedstawicielami instytucji. Niedawno brałem udział w jubileuszu pięciolecia powstania Środowiskowego Domu Samopomocy w Anielinie. Z mieszkańcami spotykam się nie tylko w biurze poselskim przy ul. Czerwonego Krzyża 6 w Łukowie, ale także podczas spotkań w terenie. Organizuję wyjazdy do Sejmu i będą one regularne. Planuję też wyjazdy w teren w ramach tzw. Mobilnego Biura Poselskiego, które wystartuje już wczesną wiosną.

Teraz pytanie, które pewnie chciałby zadać Sławomirowi Skwarkowi niejeden mieszkaniec powiatu łukowskiego: Panie pośle, co Pan zrobił dla regionu od momentu zaprzysiężenia?

Walczę o rozwiązanie problemów, które dotykają mieszkańców powiatu łukowskiego i regionu. Także o te zwykłe, nie mniej ważne sprawy pojedynczych mieszkańców. Mam nadzieję przyczynić się do rozwiązania, niektórych gorących tematów z tego zakresu. Potrzeba do tego również jednak dobrej woli innych partnerów.

A czy żyje Pan sprawami gminy, w której przez 12 lat był Pan wójtem?

Tak, jeszcze się do końca nie wyzwoliłem (śmiech - przy. red.). W dalszym ciągu jestem mieszkańcem. Staram się wspierać wójta Karola Ponikowskiego. Nie tylko realizuje "testament" jaki pozostawiłem, odchodząc ze stanowiska (projekty priorytetowe: rewitalizacja centrum Adamowa, rozwój gospodarki wodno-ściekowej na terenie gminy), ale też swój program, np. budowę żłobka.

W bieżącym roku czekają nas wybory parlamentarne. Czy Sławomir Skwarek w nich wystartuje?

Jestem gotowy. Partia, którą reprezentuję, czyli Prawo i Sprawiedliwość, ocenia wszystkich posłów i rozlicza ich z pracy. Mam nadzieję, że znajdę się w "wyjściowej" jedenastce. Pamiętam przy tym, że o roli w drużynie nie decydują tylko politycy, a przede wszystkim wyborcy. Dali już tego wyraz w wyborach w 2015 i 2018 r., oddając głos na moją osobę.

To jak w takim przypadku zamierza Pan kolejny raz przekonać do siebie wyborców?

Przypominając, czego dokonałem w swoim życiu zawodowym, pokazując co zrobiłem w ciągu niecałego roku od zaprzysiężenia oraz obiecując ciężką pracę dla regionu w kolejnej kadencji. Będę prezentował ogólnopolski program wyborczy PiS-u nazywany "nową piątką Morawieckiego", dołożę też do niego regionalną "piątkę Skwarka". Myślę, że swoją osobą i programem przekonam mieszkańców.




Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE