Kiedy w głowie Sławomira Skwarka po raz pierwszy pojawiła się myśl:
"Zostanę posłem"?
Sławomir Skwarek: Szklą mi się oczy, kiedy o tym mówię. Mój tata był
działaczem społecznym, a dla mnie wielkim wzorem. To, że zajdę dalej niż on,
obiecałem sobie w duchu na jego pogrzebie w 1993 r. Stwierdziłem wtedy, iż
szczytem moich ambicji jest zostanie posłem. Ale nikomu wtedy tego nie
powiedziałem. Potem długo przygotowywałem się, można powiedzieć - "czaiłem
się" do roli posła, będąc dyrektorem szkoły, radnym rady powiatu, prezesem
stowarzyszenia i wójtem gminy Adamów w powiecie łukowskim.
Kiedy pierwszy raz wystartował Pan w wyborach innych niż na poziomie
gminno-powiatowym?
Zawsze twierdziłem, że w parlamencie powinni być ludzie, którzy przejdą wcześniej
dłuższą drogę, jako przedsiębiorcy albo samorządowcy. To daje doświadczenie
życiowe. Stwierdziłem, że jestem gotowy do tej roli w 2015 r.
Nie udało się jednak...
Zostałem tak zwanym pierwszym rezerwowym. Do 2018 r. prawdę mówiąc,
zdążyłem zapomnieć, że to daje mi szansę, by być parlamentarzystą. Dlatego
wystartowałem w wyborach samorządowych do sejmiku województwa. Moim celem była
zawsze praca na rzecz lokalnej społeczności. Sejm miał być ukoronowaniem
kariery samorządowej. Informacja, że pan poseł Stawiarski został desygnowany na
marszałka, była dla mnie zaskoczeniem. Powstał dylemat: być pięć lat w sejmiku
czy trafić na niecały rok do Sejmu? Wybrałem to drugie i już wiem, że to była
bardzo dobra decyzja. Możliwości posła są dużo szersze, może również przysłużyć
się społeczności lokalnej.
Czy decydując się na zostanie posłem, wiedział Pan, ile pracy się z tym
wiąże?
Wiedziałem, że bycie parlamentarzystą to nie jest lekkie zajęcie,
domyślałem się też, że zajmie mniej więcej tyle samo czasu, co bycie wójtem.
Różni się za to charakterem. Jako wójt gminy pracowałem i żyłem na miejscu, a z
rzadka załatwiałem sprawy w urzędach wyższego szczebla. Teraz swój czas dzielę
między: pracę w Sejmie, dyżury w biurze poselskim w Łukowie, odwiedzanie gmin
naszego powiatu i dom, który nadal jest w Adamowie. Posiedzenia Sejmu mają
miejsce raz lub dwa razy w miesiącu i z reguły trwają trzy dni. Do tego
dochodzi praca w komisjach. Choć z zewnątrz może się wydawać nudna, to na tych
posiedzeniach tworzy się prawo, bo tym są boje o przysłowiowy przecinek czy
zamienienie "i" na "lub".
Zasiada Pan w Komisji Infrastruktury oraz Komisji Edukacji, Nauki i
Młodzieży. Z wyboru czy z przydziału?
To klub poselski decyduje, do jakiej komisji desygnować daną osobę.
Przeprowadzono ze mną rozmowę i dano mi do wypełnienia ankietę. Byłem
zainteresowany kilkoma komisjami, m.in. Komisją Samorządu Terytorialnego i
Polityki Regionalnej oraz Komisją Obrony Narodowej. Klub przydzielił mnie
jednak do Komisji Infrastruktury i Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży,
argumentując że moje kompetencje będą w nich najbardziej przydatne. Pierwsza to
tzw. wielka komisja, a druga jest z racji mojego zawodu bliższa memu sercu.
Czy miał Pan okazję przemawiać w Sejmie?
Nie miałem jeszcze okazji zabrać głosu - ciągle czekam na debiut. Jeśli
pojawią się kwestie, które są zgodne z moją wiedzą i kompetencjami, wezmę
udział w dyskusji. Na pewno sprzyja temu praca w komisjach. Są różne
możliwości. Poseł ma prawo zgłosić interpelację, zapytanie, pytanie lub złożyć
oświadczenie w ważnej kwestii. Jest to zawsze ostatni punkt posiedzenia Sejmu.
A interpelacje?
Szykuję takie i wkrótce je złożę. Mam przygotowanych kilka interpelacji.
Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale będą dotyczyć przeważnie tematów
lokalnych. Żeby nadać bieg poruszonej sprawie, nie trzeba już wygłaszać
interpelacji podczas obrad. Dokonuje się tego przez specjalną aplikację dla
posłów. Na wyposażeniu każdego posła jest dziś iPad. Mamy tam wszystkie
informacje, maile i specjalną aplikację dla posłów, która sama wpisuje mi w
kalendarz posiedzenia Sejmu i poszczególnych komisji. Gdybym zgubił tego iPada,
byłby kłopot.
Powiedzmy trochę o tym, co robi poseł Skwarek w Sejmie.
W sejmowych ławach siedzę wśród posłów PiS, na miejscu numer 309. Najbliżej
mnie są dr Jacek Kurzępa z Zielonej Góry, Tomasz Ławniczak z Kalisza, Teresa
Hałas z Chełma i np. wiceminister Artur Soboń. W ławach poselskich jest niczym
w ławach szkolnych. Tu toczy się inne życie, powstają znajomości, a nawet
przyjaźnie. Ale na razie nie przełożyłem ich na życie pozasejmowe, pewnie
dlatego, że za krótko jestem w tej klasie (śmiech - przy. red.).
Czy Krzysztof Głuchowski, drugi poseł z Ziemi Łukowskiej, wprowadził Pana
do Sejmu?
Tak się składa, że na sali obrad siedzimy dość daleko od siebie i byłoby mu
ciężko udzielać mi dobrych rad. Tę rolę przejęli moi najbliżsi sąsiedzi.
To z kolegami "z ławki" chodzi Pan do sejmowej stołówki?
Faktycznie, do posiłków siada się z przyjaciółmi. Ale ja nie mam problemu z
siedzeniem przy śniadaniu z członkami innych klubów. Posiłki w stołówce są
stosunkowo tanie i smaczne, choć karta dań, wbrew pozorom, nie jest przebogata.
Moje ulubione śniadanie w Sejmie? Trzy razy kawa (śmiech), zresztą bardzo
dobra. A obiadowe? Zdarzyło się, że pomidorową zupę-krem jadłem trzy dni po
kolei.
Zdradziliśmy tajniki sejmowej kuchni, więc zdradźmy, gdzie Pan nocuje...
Wybrałem opcję mieszkania w hotelu poselskim. Czytelnicy byliby zdziwieni,
jak prosto urządzone są te pokoje, bo to standard z lat późnego Gierka. Mimo to
czuję się tam prawie jakby to była część mojego mieszkania. Choć w hotelu jest
trochę zbyt suche dla mnie powietrze, śpię bardzo dobrze, snem sprawiedliwego (śmiech -
przy. red.). Z tego pewnie też powodu zapadłem pierwszy raz od dwunastu lat na
chorobę, tzw. grypę warszawską.
Wyjdźmy poza Sejm, bo jak sam Pan powiedział, poseł musi pracować też w
terenie.
Podjąłem inicjatywę spotkań z samorządami. Spotkałem się już z wójtami z
Adamowa, Krzywdy i Kłoczewa oraz burmistrzami Stoczka Łukowskiego i Łukowa.
Będę kontynuował te spotkania. Spotykam się także z rożnymi organizacjami i
przedstawicielami instytucji. Niedawno brałem udział w jubileuszu pięciolecia
powstania Środowiskowego Domu Samopomocy w Anielinie. Z mieszkańcami spotykam
się nie tylko w biurze poselskim przy ul. Czerwonego Krzyża 6 w Łukowie, ale
także podczas spotkań w terenie. Organizuję wyjazdy do Sejmu i będą one
regularne. Planuję też wyjazdy w teren w ramach tzw. Mobilnego Biura
Poselskiego, które wystartuje już wczesną wiosną.
Teraz pytanie, które pewnie chciałby zadać Sławomirowi Skwarkowi niejeden
mieszkaniec powiatu łukowskiego: Panie pośle, co Pan zrobił dla regionu od
momentu zaprzysiężenia?
Walczę o rozwiązanie problemów, które dotykają mieszkańców powiatu
łukowskiego i regionu. Także o te zwykłe, nie mniej ważne sprawy pojedynczych
mieszkańców. Mam nadzieję przyczynić się do rozwiązania, niektórych gorących
tematów z tego zakresu. Potrzeba do tego również jednak dobrej woli innych
partnerów.
A czy żyje Pan sprawami gminy, w której przez 12 lat był Pan wójtem?
Tak, jeszcze się do końca nie wyzwoliłem (śmiech - przy. red.).
W dalszym ciągu jestem mieszkańcem. Staram się wspierać wójta Karola
Ponikowskiego. Nie tylko realizuje "testament" jaki pozostawiłem,
odchodząc ze stanowiska (projekty priorytetowe: rewitalizacja centrum Adamowa,
rozwój gospodarki wodno-ściekowej na terenie gminy), ale też swój program, np.
budowę żłobka.
W bieżącym roku czekają nas wybory parlamentarne. Czy Sławomir Skwarek w
nich wystartuje?
Jestem gotowy. Partia, którą reprezentuję, czyli Prawo i Sprawiedliwość,
ocenia wszystkich posłów i rozlicza ich z pracy. Mam nadzieję, że znajdę się w
"wyjściowej" jedenastce. Pamiętam przy tym, że o roli w drużynie nie
decydują tylko politycy, a przede wszystkim wyborcy. Dali już tego wyraz w
wyborach w 2015 i 2018 r., oddając głos na moją osobę.
To jak w takim przypadku zamierza Pan kolejny raz przekonać do siebie
wyborców?
Przypominając, czego dokonałem w swoim życiu zawodowym, pokazując co
zrobiłem w ciągu niecałego roku od zaprzysiężenia oraz obiecując ciężką pracę
dla regionu w kolejnej kadencji. Będę prezentował ogólnopolski program wyborczy
PiS-u nazywany "nową piątką Morawieckiego", dołożę też do niego
regionalną "piątkę Skwarka". Myślę, że swoją osobą i programem
przekonam mieszkańców.
"W hotelu poselskim czuję się prawie jak w domu"
Opublikowano:
Autor:
Łuków24
| Zdjęcie: Nadesłane do Redakcji / Wikipedia
Przeczytaj również:
Polecane artykuły:
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.