To nie jest działalność charytatywna. Te pieniądze Ci się należą!
Jeśli padliśmy ofiarą poważnego wypadku, który spowodował konieczność długotrwałego borykania się z odzyskiwaniem zdrowia i przerwą w aktywności zawodowej, katalog przynależnych nam świadczeń może być dość szeroki. Towarzystwo ubezpieczeniowe sprawcy ma więc wiele sposobności ku temu, aby wypłacić nam mniej niż powinno i należy się spodziewać, że zechce je wykorzystać.
Niejednokrotnie spotkamy się więc z propozycją zawarcia ugody. Z dużym prawdopodobieństwem pojawi się zachęta w postaci zapewnienia, iż w jej rezultacie szybko otrzymamy pieniądze – a komu w takiej sytuacji nie zależy na czasie? Istotnie, sprawa zapewne zakończy się bez zbędnej zwłoki – po prostu dlatego, że będzie to rozstrzygnięcie korzystne dla ubezpieczyciela. Ale czy dla nas? Po cóż nam w ogóle ugoda, czyżby nastąpił już pomiędzy nami a towarzystwem jakiś spór?
Otóż należy być gotowym na to, że trzeba będzie go toczyć, bo zaniżanie rozmaitych świadczeń odszkodowawczych wciąż nie należy do sytuacji rzadkich. Tymczasem zawarta ugoda odbiera nam możliwość dochodzenia jakichkolwiek kolejnych roszczeń z tytułu usuwania skutków danego zdarzenia. A, jak przypomina specjalista z Kancelarii AIF prowadzącej portal https://www.tuodszkodowania.pl/, nie chodzi tylko o to, że wypłacone kwoty mogą okazać się zbyt niskie. Często nie od razu znamy wszystkie szkody, które wymagają pokrycia! Rozmaite konsekwencje zdrowotne mogą ciągnąć się przecież latami.
Pośpiech nigdy nie jest dobrym doradcą. Bądź rozważny i nie bój się sądów
Może to truizm, ale przypomnijmy, że wypłacenie odszkodowania nie jest dobrą wolą zakładu ubezpieczeniowego, tylko jego obowiązkiem, a właściwą wysokość świadczeń można szczegółowo wyliczyć. Dotyczy to ich wszystkich, choć niektóre – jak np. rekompensaty dla wyłączonej z aktywności zawodowej osoby o złożonej strukturze dochodów – wymagać mogą zaangażowania fachowca. Dlatego nie obawiajmy się i nie spieszmy zanadto – pieniądze należą się nam tak czy inaczej. Niejednokrotnie jednak ich odzyskanie może wymagać wejścia na drogę sądową. Świadomi sprawności działania polskiego wymiaru sprawiedliwości możemy być tą perspektywą mocno zniechęceni, jednak niesłusznie. Miażdżąca większość takich spraw kończy się wyrokami na korzyść poszkodowanych. Po cóż więc ubezpieczyciele ryzykują te procesy? Wydaje się, że procent osób podejmujących walkę wciąż jest na tyle niski, że ten model postępowania pozostaje opłacalny. Często bywa jednak i tak, że sprawa w sądzie okazuje się niepotrzebna – wystarczy, że do działania przystępują wyspecjalizowani w takich postępowaniach prawnicy, by interes ofiary wypadku okazał się możliwy do obrony już na etapie przedsądowym.