Okrzeja to dziś duża wieś, a przed wiekami miasteczko w gminie
Krzywda, w powiecie łukowskim. Tu w miejscowym kościele ochrzczono
Sienkiewicza, tu usypano kopiec jego imienia. I tu od dziesięcioleci
wspólna droga służyła kuzynom.
Od pradziadków
Droga powstała na gruncie należącym najpierw do Błażeja i
Agnieszki Ochnik, a potem do ich dzieci, wnuków i prawnuków.
- Moi dziadkowie Błażej i Agnieszka Ochnik mieszkali w domu po
jednej stronie ulicy Jedności w Okrzei, a po drugiej stronie mieli
około 10 hektarów ziemi. Tu stały budynki gospodarcze. I tu zawsze
była droga. Ona ma już ze 100 lat. Ja nią chodziłem do cioci,
potem jeździłem końmi, ciągnikiem. To był dojazd do zabudowań
Wojtasiewiczów, którzy mieli dom na jej końcu – mówi Henryk
Ochnik, senior rodu, urodzony w 1934 r.
Działki dla dzieci
Początkowo droga służyła rolnikom, aby dojechać do pól.
Kiedy Ochnikowie podzielili ziemię pomiędzy synów i córki, ci
pobudowali przy niej swoje domy. Dziś mieszkają tu ich potomkowie i
ich rodziny: Barbara Wojtasiewicz, wdowa po Zbigniewie Wojtasiewiczu
z dziećmi, Barbara i Jan Czyżak z córką Jolantą Opieką, jej
mężem i czwórką ich dzieci. Czyżakowie przed laty kupili
gospodarstwo od jednego z braci. Obok ich posesji znajduje się także
niezabudowana działka należąca do syna Mieczysławy Kopy, wnuczki
Błażeja i Agnieszki, która mieszka po drugiej tronie ulicy, w domu
należącym kiedyś do jej dziadków. Na początku drogi patrząc od
ulicy Jedności mieszkają państwo A., kuzyni Mieczysławy Kopy i
śp. Zbigniewa Wojtasiewicza.
Sami zrobili betonówkę
Do niedawna drogą zgodnie jeździli wszyscy potomkowie Anny i
Błażeja, ich goście, znajomi, urzędnicy, organista, ksiądz,
służby i śmieciarka. Wcześniej, pod koniec lat 90-tych ubiegłego
wieku, wszyscy kuzyni zainwestowali w żwir i beton, żeby drogę
utwardzić. Własnoręcznie wylali swoją "betonówkę".
Około 10 lat temu gmina położyła na niej asfalt.
Przy "rodzinnej" drodze działkę w kształcie klina
miał także inny mieszkaniec Okrzei. Część działki sprzedał
państwu A. Zostawił sobie mniejszą część – kawałek łąki -
położoną wzdłuż własnej posesji. On także przez lata korzystał
z "rodzinnej" drogi, bo tak miał bliżej do swojej
stodoły.
Blokada z podkładów
21 listopada tego roku państwo A. niespodziewanie wywieźli
traktorem na drogę betonowe podkłady kolejowe, oplątali szlabany
biało- czerwona taśmą. Zablokowali w ten sposób
kilkudziesięciometrowy odcinek drogi , która w tym miejscu
przebiega na ich działkach. Podkłady położyli także wzdłuż
granicy działki na klinie, którą kupili od sąsiada.
Stało się to tego samego dnia, kiedy na posesji ich dalszych
sąsiadów - państwa Czyżaków firma układała kostkę brukową.
Blokada spowodowała, że pracownicy firmy układającej kostkę
musieli jeździć po sąsiedniej łączce. Na szczęście sąsiad na
to pozwolił.
Policja bezradna
Zaskoczeni blokadą sąsiedzi wezwali policję. Policjanci
stwierdzili, że pani A. ma dokumenty świadczące, że droga biegnie
na jej działkach i nic nie mogą zrobić.
Odcięci od głównej ulicy
W wyniku blokady Barbara Wojtasiewicz, Czyżakowie i Opiekowie
zostali odcięci od ulicy Jedności. Pozostaje im przejazd po
podmokłej łące sąsiada, który zgodził się, aby po niej
jeździli, ale jak mówią, najchętniej sprzedałby im tę działkę,
aby sobie zrobili na niej drogę.
Pani Barbara, która mieszka na końcu zablokowanej drogi,
zostawia samochód na podwórku u kuzynki przy ul. Jedności.
– Moje auto ma niskie zawieszenie i boję się jeździć po łące
- mówi Wojtasiewicz.
Jedyne wyjście, żeby dojechać do jej posesji, to jazda po
polnych drogach, gdzie bywa bardzo mokro, brak jest odśnieżania i
którędy do Okrzei jest około 2 km. Tymczasem z domu przez
zablokowaną drogę miała 5 minut do centrum miejscowości i szkoły,
w której pracuje.
Co z karetką?
"Zablokowani" sąsiedzi boją się o swoje
bezpieczeństwo.
- Idzie zima. Przez blokadę nie dojedzie do nas karetka ani straż
pożarna. Mama choruje na cukrzycę i astmę, ja mam czworo dzieci.
Zaraz spadnie śnieg i nie da się jeździć po łące - mówi
Jolanta Opieka.
Zaraz po śmierci Wojtasiewicza
Barbara Wojtasiewicz szczególnie boleśnie przeżywa całą
sytuację. Straciła męża 12 listopada. Zbigniew Wojtasiewicz zmarł
nagle w wieku 64 lat. Pogrzeb odbył się 15 listopada, a 21
listopada kuzynka męża zablokowała drogę.
- Nie myślałam, że się zrobi taki problem... że tydzień po
śmierci męża nie będę mogła do domu dojechać. Zostałam z
trójką dzieci, dorosłych, ale wymagających pomocy finansowej i
jedną nauczycielską pensją. Nie stać mnie na wykupienie działki
od sąsiada, żeby na niej zrobić sobie drogę do domu – mówi
pani Barbara.
Zmarły miał kupić
Pani A., która razem mężem zablokowała drogę, mówi, że cała
sprawa ciągnie się już dwa i pół roku. Kobieta opowiada swoją
wersję wydarzeń. Według niej, zaczęło się od tego, że sąsiad,
który ma działkę przylegającą do "rodzinnej" drogi
zaproponował państwu A. jej kupno. Pani A. tłumaczy, że śp.
Zbigniew Wojtasiewicz, który jeździł kombajnami, także chciał
kupić kawałek tej działki o szerokości 10 m, aby zrobić tam
drogę i swobodnie przejeżdżać dużym sprzętem rolniczym. Liczył,
że z czasem stanie się ona drogą gminną. Istniejąca droga
"rodzinna" była za wąska dla kombajnów. Nowa droga miała
służyć także sąsiadom śp. Wojtasiewicza. Na skutek propozycji
Zbigniewa Wojtasiewicza sąsiad podzielił działkę, którą chciał
sprzedać.
- Jedną część my kupiliśmy, a druga została dla
Wojtasiewicza – mówi pani A.
Barbara Wojtasiewicz wiedziała o planach męża, jednak uważała,
że to dla nich zbyt kosztowne. Do kupna działki przez śp.
Wojtasiewicza nie doszło, przed sfinalizowaniem transakcji zmarł.
Nie podpisywał także żadnych umów z sąsiadem na temat kupna
działki.
Dlaczego zablokowali?
Zapytaliśmy panią A. dlaczego akurat teraz, w zimie, krótko po
śmierci Zbigniewa Wojtasiewicza, zablokowali Barbarze Wojtasiewicz i
jej sąsiadom drogę do domu.
Pani A. nie podała nam konkretnego powodu. Z jej wypowiedzi
wynika, że chce, aby wdowa i sąsiedzi zrobili porządek z działką,
którą miał kupić Zbigniew Wojtasiewicz. Jednym słowem, aby
kupili tą działkę.
- Nie po to żeśmy z sąsiadem dzielili działkę na części,
tyle pieniędzy wydawali, żeby oni sobie tego nie uporządkowali –
mówi pani A. Według niej zrobienie drogi to nie problem, nawet w
zimie. I sąsiedzi mogą sobie drogę zrobić.
- Dlaczego pani nie pozwala sąsiadom jeździć po drodze, którą
wspólnie użytkowaliście przez wiele lat? - pytamy panią A.
- To jest moja własność – mówi o odcinku zablokowanej drogi.
- Jak sąsiedzi mają dojechać do domu? Po łące? Nie obawia się
pani, że karetka może do nich nie dojechać? - dociekamy.
- Ja też nie mam drogi utwardzonej na podwórku, nie mam kostki,
muszę jeździć piaskiem – odpowiada pani A.
A co na to gmina?
Pani Barbara Wojtasiewicz, Mieczysława Kopa i Jolanta Opieka
przyszły 13 grudnia na sesję Rady Gminy Krzywda i przedstawiły
swój problem. Wójt Krzysztof Warda powiedział, że próbował
przekonać panią A. do odblokowania drogi, ale bezskutecznie.
Radca prawny gminy wyjaśnił, że drogi nie ma w gminnej
ewidencji i faktycznie leży ona na prywatnych działkach. Gmina nic
tu nie może zrobić, bo nie ma takiego prawa. Ale faktycznie gmina przez lata uznawała "rodzinną"
drogę za swoją - poprowadziła pod nią wodociąg, obok niej
kanalizację, a nawet przykryła ją asfaltem. Dlatego problem ma nie tylko pani Wojtasiewicz i jej sąsiedzi,
ale także gmina. Wójt obiecał zająć się tą kwestią i szukać
jej rozwiązania.
Do sądu
Pani Wojtasiewicz wystąpiła do Sądu Rejonowego w Łukowie z
powództwem o przywrócenie posiadania drogi. Zgodnie z prawem nie
wolno samowolnie naruszać posiadania drogi. Ten przepis oznacza, że
jeżeli ktoś korzysta z drogi ( czyli posiada drogę) i jest ona
położona na działce, której korzystający z drogi nie jest
właścicielem, to właściciel gruntu, po którym biegnie droga, nie
może pozbawić go prawa korzystania z tej drogi samowolnie, tzn. bez
wyroku sądu. Jeżeli to zrobił, osobie korzystającej z drogi
przysługuje roszczenie o przywrócenie prawa do korzystania z tej
drogi.
Pani Wojtasiewicz i jej sąsiedzi liczą, że sąd przywróci im
posiadanie drogi. Jeżeli sąd uzna, że zablokowanie drogi było
bezprawne, to nakaże rozebrać bariery i umożliwić przejazd drogą
pozostałym mieszkańcom.
Jednak sprawa dojazdu nadal nie będzie uregulowania. Pani A. jako
właścicielka działki pod drogą może wystąpić z powództwem do
sądu przeciwko osobom korzystającym z drogi o zakazanie im
naruszania jej własności - czyli jeżdżenia po jej kawałku drogi.
Aby pani Wojtasiewicz i jej sąsiedzi mogli korzystać z drogi w
sposób długotrwały i niezakłócony muszą nabyć do tego prawo,
np. uzyskać służebność przejazdu i przechodu. To oznacza lata
procesów sądowych z dziś nieznanym wynikiem i duże koszty.
Dlatego mieszkańcy liczą na pomoc gminy, która może np. wykupić
drogę od właścicieli i uporządkować jej stan, zwłaszcza że pod
drogą i wzdłuż niej biegną gminny wodociąg i kanalizacja.
Sąsiedzi zagrodzili nam drogę
Opublikowano:
Autor: Łuków24 | Zdjęcie: Magda Oknińska
Przeczytaj również:
WiadomościDroga prowadząca do domów mieszkańców Okrzei służyła ludziom przez dziesiątki lat. Teraz właściciele jednej z działek, po której biegnie, zablokowali przejazd betonowymi podkładami kolejowymi
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE