reklama

Dawne tradycje wigilijne

Opublikowano:
Autor:

Dawne tradycje wigilijne - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościDzielenie się opłatkiem, kosztowanie wigilijnych specjałów, śpiewanie kolęd i pastorałek, rozmowy we wspólnym gronie. Tak przebiegło spotkanie opłatkowe członków Klubu Aktywnych Mieszkańców Gminy Trzebieszów. Panie przypomniały na nim dawne tradycje wigilijne.

- Przed spotkaniem były warsztaty florystyczne, podczas których z paniami z Ośrodka Doradztwa Rolniczego wykonywałyśmy świąteczne stroiki. Po tych zajęciach znamy wszystkie obecnie panujące trendy w tworzeniu ozdób bożonarodzeniowych - mówi Maria Chromińska, współorganizator spotkania.

Przed świętami w GOKiW w Trzebieszowie na spotkaniu opłatkowym zebrali się członkowie Klubu Aktywnych Mieszkańców Gminy Trzebieszów. Nie zabrakło wigilijnych potraw - tradycyjnego czerwonego barszczyku z uszkami, ryby, ręcznie lepionych pierogów czy domowych wypieków. Potrawy przygotowały członkinie klubu. Na spotkaniu pojawiło się około 30 mieszkańców gminy Trzebieszów. Przy wigilijnym stole mieszkańcy gminy Trzebieszów opowiadali o zwyczajach świątecznych sprzed lat.

- Przed Bożym Narodzeniem kobiety chodziły codziennie na nowennę do Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Zanim zasiedliśmy do wigilijnego stołu, wypatrywaliśmy pierwszej gwiazdki. Pod obrus na stole wigilijnym rodzice kładli sianko i kromki chleba oraz opłatek. Siano znajdowało się też pod stołem, gdzie często po zjedzeniu wigilijnych potraw kładły się dzieci. Po Bożym Narodzeniu ten chleb moja mama zanosiła do obory, dla zwierząt. Wieczerzę wigilijną w czasach mojego dzieciństwa nazywano "pośnikiem" - opowiada Krystyna Foryszewska z Trzebieszowa.

- Ciekawa była tradycja już po zakończeniu wigilijnej wieczerzy - młodzież wychodziła na dwór i nawoływała: "Hop, hop, gdzie mój chłop lub baba", z której strony zaszczekał pies, stamtąd miała przyjść przyszła żona lub mąż - dodaje.

Na stole wigilijnym nie mogło zabraknąć 12 tradycyjnych potraw. Starsi mieszkańcy gminy podkreślali, że cała wigilia musiała być postna.

- Na wigilijnej kolacji zamiast kapusty były pierożki - z kapustą, z soczewicą. Barszczyk musiał być czysty - bez żadnego tłuszczu, ale z grzybkami. Na stole musiały się znaleźć kluski z makiem. Zawsze gniotła je mama. Obowiązkowo musiał być kompot z suszonych jabłek, gruszek i śliwek. Do tego były też postne racuszki - mówi 93-letnia pani Wanda.

Przed wieczerzą wigilijną domownicy niewiele jedli. Ludzie dzielili się też opłatkiem ze zwierzętami.

- Przed Bożym Narodzeniem nie mogliśmy nic jeść poza mlekiem i chlebem. Opłatkiem się dzielili nie tylko domownicy, ale chodziło się też z kolorowym opłatkiem do zwierząt, jednak tylko tych, które znajdowały się w betlejemskiej stajence - mówią państwo Wysokińscy z Leszczanki.

Choinki w domach pochodziły z lasu. Były dekorowane własnoręcznie wykonanymi ozdobami.

- Dopiero w wigilię ubieraliśmy choinkę. Dzieci robiły zabawki choinkowe. Robiło się sukieneczki z bibuły, łańcuchy choinkowe. Na choince musiały być też jabłka i cukierki. Nie mogło zabraknąć prawdziwych świeczek, ale trzeba było uważać na ogień - mówi 83-letnia Amelia Karwowska z Wólki Konopnej.

Wigilijne zwyczaje nie dotyczyły jedynie dzielenia się opłatkiem ze zwierzętami, czy ułożeniem sianka pod obrus. Dzień przed Bożym Narodzeniem był też w przeszłości okazją do wróżb.

- Od starszych mieszkańców gminy słyszałam, że w rogu kuchni ustawiano snopki siana, które nazywano królami. W środku znajdowały się cukierki i jabłka dla dzieci, a po wigilii to siano rozścielano na podłodze z klepiska. Dzieci miały przebywać przez pierwszy dzień świąt jak Jezus w stajence na sianku. Po kolacji wigilijnej rodzice opowiadali, co pamiętali z dzieciństwa - mówi Maria Chromińska.

- Wigilijną wieczerzę poprzedzały obrzędy przekazywane z pokolenia na pokolenie. W moim rodzinnym domu zawsze zwracano uwagę, aby przy stole wigilijnym biesiadowała parzysta liczba osób. Przy stole siadano według wieku. Wieczerzę poprzedzała modlitwa. Dziadek brał do ręki opłatek jako pierwszy. Potem następne osoby podchodziły do dziadka i łamały się opłatkiem. Ważne było, żeby skosztować każdej potrawy - dodaje.

- W czasie wieczerzy tylko gospodyni mogła wstawać od stołu, by donosić potrawy. Po posiłku dziewczęta wybiegały na zewnątrz, żeby powróżyć. Obejmowały sztachety w płocie i je liczyły, jeśli były do pary to miało oznaczać, że panna wyjdzie za mąż, jeśli nie - to w następnym roku dalej będzie sama. Raz moi bracia wymazali sadzą sztachety, więc moja siostra się pobrudziła i zdenerwowała na nich, ale my mieliśmy z tego ubaw - podsumowuje wigilijne zwyczaje pani Maria.




Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE