reklama
reklama

Rafał Przezdziak: Ksiądz w spodenkach? To możliwe. "Pitbull", który stał się "Reksiem"

Opublikowano:
Autor:

Rafał Przezdziak: Ksiądz w spodenkach? To możliwe. "Pitbull", który stał się "Reksiem" - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportRocznik 1992. Z zespołem Orląt wywalczył mistrzostwo województwa juniorów. W jednej ekipie Andrzeja Suchodolskiego grał przykładowo z: Pawłem Sychem, Maciejem Sygą, Michałem Gryczką, Mateuszem Wysokińskim, Łukaszem Kiryło. Został duchownym. Wywalczył kolejny medal Mistrzostw Europy Księży w halowej piłce nożnej.
reklama

Rafał Przezdziak jest wikariuszem w parafii Świętej Anny w Białej Podlaskiej. Przed rokiem wraz z biało-czerwonymi wywalczył złoto podczas XV edycji zmagań w Rumunii. Teraz wraz z kolegami po koloratce sięgnął po srebro. 32-latek to wychowanek Orląt Łuków i były gracz ŁKS-u Łazy.

Tegoroczne mistrzostwa odbyły się w Albanii. Nasi w meczach grupowych pokonali: 6:0 Kosowo, 8:0 reprezentację Włoch, 5:2 Czechy i awansowali do ćwierćfinału. W nim zagrali z Portugalią. W regulaminowym czasie było 1:1. W karnych Polska wygrała 4:3 z rodakami Cristiano Ronaldo. W półfinale nasi rozbili 5:1 Bośnię i Hercegowinę. W najważniejszym meczu mistrzostw biało-czerwoni ulegli 2:3 Chorwacji.

Polska nie zdołała obronić tytułu mistrzów Europy, ale nasi kapłani i tak są zdecydowanie najbardziej utytułowaną drużyną na Starym Kontynencie. W szesnastu edycjach tej imprezy zdobyła 15 medali - 8 złotych, 5 srebrnych, 2 brązowe.

ROZMOWA Z ks. Rafałem Przezdziakiem, wicemistrzem Europy księży w halowej piłce nożnej
Ksiądz w spodenkach? To możliwe
Wicemistrzostwo cieszy?
- I tak, i nie. Wiadomo, że pozostał niedosyt, bo broniliśmy tytułu mistrzowskiego, ale zawsze medal cieszy. Finał przegraliśmy w niecodziennych okolicznościach.

Czyli?
- Atakowaliśmy. Byliśmy w polu karnym Chorwatów. Obrońca wybił piłkę do przodu. Futbolówka przeleciała przez całe boisko i wpadła naszemu bramkarzowi za kołnierz.

A gdzie on był? Poszedł spowiadać?
- (śmiech - przyp. red.) Wyszedł kilka metrów w pole. Spotkała jego i nas kara.

Wiem, że była jeszcze jedna dziwna bramka...
- Bramkarz rywali rzucił piłkę w naszą stronę. Napastnik zmienił lot piłki, a ta znalazła się w naszej siatce. W finale zagraliśmy słabsze zawody. Chorwaci byli czarnym koniem mistrzostw. Nikt się nie spodziewał ich triumfu.

Ile dni byliście w Albanii?
- Przyjechaliśmy w poniedziałek wieczorem, a w piątek pakowaliśmy się do Polski.

Czyli mało który parafianin spostrzegł się, że księdza nie ma na mszach...
- No taka prawda. Kto chodzi tylko w niedzielę, nie zauważył, że w tygodniu brałem udział w mistrzostwach (śmiech - przyp. red.).

Pamiętam Cię, gdy zdobywałeś mistrzostwo województwa juniorów starszych. Czas leci bardzo szybko...
- Nie odczuwam tego, bo zależy, co się robi. Można czuć się jak emeryt w wieku kilkunastu lat. Słyszę od jednego z uczniów, że nie może spać, bo boli go kręgosłup. Dlatego tak ważna w życiu jest aktywność fizyczna. Ćwiczenia pomagają w utrzymaniu kondycji, lepszym samopoczuciu, zgubieniu zbędnych kilogramów. Podobnie jest z życiem duchowym. Warto stawiać sobie cele. Nauczę się nowych form duszpasterstwa, może jakaś nowa wspólnota. Rekolekcje, pielgrzymka. Czuję się młodym duchem. Człowiekowi potrzebny jest rozwój.

A jak utrzymuje ksiądz formę fizyczną?
- Właśnie chodzę wokół kościoła (śmiech - przyp. red.). Raz w tygodniu pojawiam się na rozgrywkach halowych. Ostatnio grałem sparing klasa na klasę. Ponadto sam przygotowuję się. Czasami biegam. Nie mogę złapać kilogramów, zwłaszcza przed mistrzostwami księży. Miałem problem z kolanem. Przybyło na wadze, ale wyleczyłem się i wróciłem do aktywności. Przecież w zdrowym ciele, zdrowy duch.

Przed rokiem zdobyliście mistrzostwo Europy. Dało się odczuć fakt, iż ludzie śledzą nasze media?
- Oj tak. I to bardzo. Wiele osób gratulowało sukcesu. Po mszy świętej podchodzili parafianie. Było głośno. W szkole podobnie. Zwłaszcza po akcji na meczu Podlasia, gdzie zostałem przedstawiony publiczności przez Romana Laszuka. Przecież uczniowie grają w piłkę, przychodzą na spotkania trzecioligowców.

Uczy ksiądz w I LO w Białej Podlaskiej. Zdarza się, że uczniowie dziwią się, że duchowny gra w piłkę?
- Chodzę na lekcje w sutannie. Czasami jest zdziwienie, kiedy przebiorę się i z chłopcami pogram w hali. Jak to możliwe, że ksiądz biega w krótkich spodenkach (śmiech - przyp. red.).

A jak to jest z zasadą, którą wyznawałeś jako Rafał, a nie ksiądz?
- Wiem, o co ci chodzi. Piłka może mnie przejść, ale już rywal nie (śmiech - przyp. red.). Grałem jako defensywny pomocnik. W Orlętach miałem ksywkę "Pitbull". Na boisku byłem agresywny. Często łapałem żółte kartki za faule. To się zmieniło. W seminarium prześmiewczo nazywano mnie "Reksiem". Teraz jestem przede wszystkim księdzem. Piłka nożna jest dodatkiem do życia. Zmieniło się moje myślenie. Zwracam uwagę na zdrowie swoje i bliźniego. Na mistrzostwach była nieprzyjemna sytuacja.

Słucham...
- Ksiądz z Portugalii oddawał strzał. Przeciwnik z Rumunii wsadził mu nogę. Doznał złamania piszczela. Został odwieziony do szpitala. Skończyło się na gipsie.

Czy czasami na boisku zapominasz, że jesteś księdzem? Odzywa się ten "Pitbull"?
- Już nie. Nawet gdy jadę na mistrzostwa, nie piłka jest najważniejsza. Czy zdobędę medal? To sprawa drugorzędna. Znamy się z księżmi z różnych części Europy. Liczy się to, by spotkać się, porozmawiać, wymienić doświadczenia.

Znam kilku piłkarzy, którzy nie interesują się krajowym czy europejskim futbolem. A jak jest u Ciebie?
- Mecze oglądam, ale rzadko. Ostatnio śledziłem Legię z Molde. Włączyłem telewizor. Jeden gol, drugi. Pomyślałem, że nie ma co. Nawet jak chcę popatrzeć, to moja drużyna przegrywa. Interesuję się futbolem. Śledzę wyniki. Oglądam bramki ulubionego klubu.

Legii?
- Polską piłką interesuję się trochę mnie. Od zawsze kibicowałem Realowi Madryt. Pierwszą koszulkę, którą otrzymałem od rodziców, taką podróbkę. To był trykot "Królewskich". Roberto Carlosa.

Jakby mieli przeczucie...
- No dokładnie (śmiech - przyp. red.). Brazylijczyk był niski, ale z grubej kości. Podobnie jak ja. Do tego miał świetne uderzenie. Lubiłem huknąć z daleka.

No ale brakuje charakterystycznej łysiny...
- Niedużo brakuje. Zakola coraz większe (śmiech - przyp. red.).

Przed rokiem miałeś zaproszenie, by potrenować z Podlasiem...
- Trochę żałuję, że nie pociągnąłem tematu. Miałem problemy z kolanem, później coś itd. Może skorzystam w najbliższej przyszłości.

Zagrasz jeszcze w lidze?
- Byłem raz na treningu w klubie Klasy A - LZS-ie Dobryń.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama