- Nie jest łatwo. Od dwóch lat jestem w Domu Dziecka. Ciężary pomagają człowiekowi wyjść na prostą. Swoje problemy chciałam przekuć w sport. Emocje wrzucam w trening. Wszystko, co napotkało mnie w życiu, staram się władować w sztangę i kilogramy. Czuję się silną osobą. Pomagam tacie w utrzymaniu rodziny. Może jestem filigranowa, ale jestem mocną dziewczyną - mówi.
Minęło pięć lat
Andżelika Młynarczyk. Podnosi ciężary. Zdolna, utalentowana i utytułowana zawodniczka Olimpijczyka Łuków. Na swoim koncie ma ogrom wyróżnień. Pięć lat temu po raz pierwszy pojawiła się na zajęciach u Roberta Dołęgi.
Dusza sportowca
- Doskonale pamiętam ten czas. Nie zdałam do klasy i przeniosłam się do Szkoły Podstawowej nr 5 w Łukowie. Lekcje wychowania fizycznego miałam z Robertem Dołęgą. Zauważył, że jestem dynamiczna, nie boję się rywalizacji. Zapewne widział duszę sportowca. Zaproponował mi oraz innym rówieśnikom, byśmy przyszli na siłownię. Od razu podjęłam decyzję, iż pojawię się na zajęciach. Tego samego dnia byłam przebrana i gotowa do boju - mówi Andżelika Młynarczyk.
Kijek od szczotki
Łukowianka przypomina sobie premierowy trening. - Oczywiście na kijku od szczotki. Wiem z opowieści, iż każdy tak zaczynał. Kawałek drewna miał być namiastką gryfu od sztangi. Czytałam artykuły, w których trener wspominał, że również on, jak i pozostali przechodzili taką drogę. Złapałam bakcyla. Wiedziałam, że podnoszenie ciężarów będzie moim sportem. Podczas pierwszego treningu trochę się zdziwiłam. Myślałam, że będzie bieżnia, hantle. A tu... kijek. - dodaje zawodniczka, która 2 listopada skończy 17 lat.
Cały artykuł dostępny jest we Wspólnocie. Zapraszamy do lektury.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.