Sprawa dotyczyła lat 2018-2019, kiedy to Sylwia Maria J. miała stosować przemoc wobec wychowanków przedszkola.
Zakonnica znęcała się psychicznie i fizycznie nad podopiecznymi w ten sposób, że podczas sprawowania opieki nad małoletnimi placówki krzyczała na nich, stosowała przemoc fizyczną w postaci szarpania, chwytania i ciągania za nadgarstki, zaklejania ust taśmą oraz wiązania rąk i nóg, a także jako rodzaj kary zamykała w ciemnym pomieszczeniu przeznaczonym dla przechowywania sprzętu będącego na wyposażeniu placówki.
Stasio uderzony w pośladki
Szczególnie brutalne były dwa przypadki dotyczące Stasia i Hani. 17 grudnia 2018 roku, Sylwia Maria J. uderzyła małoletniego Stasia ręką w pośladki. Kolejny incydent miał miejsce 19 września 2019 roku, kiedy to poprzez mocne uchwycenie Stasia w okolicy dołu pachowego lewego, zakonnica spowodowała u niego obrażenia ciała w postaci otarcia naskórka, zaczerwienienia, obrzęku i bolesności, które skutkowały rozstrojem zdrowia poniżej 7 dni. We wrześniu 2018 roku, Sylwia Maria J. spowodowała u Hani obrażenia małżowiny usznej prawej w postaci rany z naderwaniem, co również skutkowało rozstrojem zdrowia poniżej 7 dni.
"To pomówienia"
9 listopada 2019 roku dotychczasowa dyrektorka złożyła rezygnację. Zastępująca ją wówczas siostra s. Rutch - Jadwiga Kawa powiedziała "Wspólnocie", że zarzuty traktuje jako pomówienie. Wychowawczyni, na którą skarżyli się rodzice - według zapewnień s. Rutch - nie pracuje już w przedszkolu.Wówczas po naszej publikacji była wychowawczyni wydała oświadczenie.
Napisała w nim m.in., że jest siostrą od 27 lat i całe życie poświęciła "doskonaleniu się w pracy nad wychowaniem i nauczaniem dzieci". Odniosła się do zarzutów rodziców.
- Tu nic nie zostało przekroczone ani nie zdarzyło się żadne uchybienie z mojej strony. Jeżeli chodzi o moje relacje ze wspomnianym w mediach dzieckiem, to wiem, że one są na pewno poprawne i dobre. Zawsze będę dobrze o nim myśleć, bo to jest dziecko, które ma ogromny potencjał, choć wykazuje się pewną niesfornością, co tylko dodaje mu uroku - pisze zakonnica.
- Natomiast jeżeli chodzi o kwestie prawne, jestem całkowicie spokojna, ponieważ wszelkie rozstrzygnięcia nie mogą odbiegać od rzeczywistości, która miała miejsce, a ta jest całkiem inna od tej, którą ukazano w mediach - kończyła.
Wyrok sądu w Łukowie
Sprawę prowadziła Prokuratura Rejonowa w Puławach. Śledczy z Łukowa wnioskowali o wyłączenie ze sprawy, ponieważ jeden z lokalnych prokuratorów posyłała wówczas dziecko do przedszkola przy ul. 11 listopada.Grzegorz Kwit z Prokuratury Rejonowej w Puławach informował, że zawiadomienie dotyczące jednego z dzieci zostało przyjęte. Postępowanie toczyło się w kierunku artykułu 207 kodeksu karnego. Mówi on o znęcaniu się. Chodziło konkretnie o punkt. 1a - "znęcanie fizycznie lub psychicznie nad osobą nieporadną ze względu na jej wiek, stan psychiczny lub fizyczny".
W grudniu 2023 roku Sąd Rejonowy w Łukowie uznał Sylwię Marię J. za winną zarzucanych jej czynów. Oprócz kary roku pozbawienia wolności, sąd nałożył na nią zakaz zajmowania stanowisk oraz wykonywania zawodów związanych z wychowaniem, edukacją i opieką nad małoletnimi przez 10 lat. Ponadto, sąd zasądził zadośćuczynienie na rzecz trójki dzieci w wysokości 30 tys. zł dla każdego oraz odszkodowanie 20 tys. zł dla jednej z dziewczynek. Dodatkowo, zakonnica ma zapłacić nawiązkę w wysokości 3 tys. zł dla pięciorga dzieci oraz zwrócić koszty zastępstwa procesowego w wysokości 5 tys. zł.
Sąd podtrzymał wyrok
Zakonnica odwołała się od wyroku, jednak Sąd Okręgowy w Siedlcach odrzucił jej apelację, utrzymując w mocy wyrok sądu rejonowego. Finał sprawy miał miejsce 18 lipca.Rodzice pokrzywdzonych dzieci wyrazili zadowolenie z takiego rozstrzygnięcia sprawy.
Wyrok jest prawomocny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.