Przypomnijmy:
W środę 9 października przed sklepem Stokrotka na os. Klimeckiego w Łukowie zebrała się duża grupa młodzieży, głównie ze szkół podstawowych. Część osób z tej grupy poniżała uczennicę łukowskiej podstawówki.
Poruszające filmiki
Niektórzy nagrywali przebieg zdarzenia, a filmiki trafiły do internetu. Krążyły pomiędzy młodymi ludźmi, trafiły także do osób dorosłych. Ludzie byli porażeni tym, co widać na nagraniach.
A widać młodych ludzi, stojących przed popularnym sklepem. Jest tłoczno i głośno. Ktoś nagrywa, jak drobna dziewczynka kuli się, dostaje butelką. Potem jeden z chłopaków podchodzi do niej z tyłu i ją opluwa. Inny oblewa ją po głowie wodą. Nastolatka jest jakby zdezorientowana, odbiega, mimo dręczenia śmieje się, robi z innymi zdjęcia. Niektórzy dopingują agresorów słowami „dawaj, dawaj”. Grupa się śmieje.
Jeden z internautów wręcz określił, że pod Stokrotką „doszło do samosądu dzieci”. Zgłaszający nam sprawę byli oburzeni brakiem reakcji świadków zdarzenia - dorosłych osób.
Kto zwołał młodzież?
Po naszej publikacji na Łuków24.pl rozgorzała dyskusja o przyczynach agresywnego zachowania młodzieży. Obwiniano szkołę, nauczycieli, rodziców, internet i współczesne czasy.
Z pierwszych relacji, jakie otrzymaliśmy, wynikało, że to zgromadzenie młodzieży było celowe, że chodziło o konflikt, który miał początek w internecie.
Wciąż jednak padały pytania, kto dał sygnał do zgromadzenia się młodych ludzi na os. Klimieckiego i ataku na nastolatkę.
Tu zostaliśmy zaskoczeni, ponieważ z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że to właśnie dziewczynka, która została zaatakowana, sama zwołała młodzież przed sklep Stokrotka. Jak do tego doszło?
Przez internet
Cytujemy internautę: „Wcześniej ta dziewczyna stworzyła konto na Instagramie, gdzie zaczęła publikować relacje o osobach z Łukowa, w większości przypadków o dzieciach ze szkół podstawowych i pisała naprawdę obrzydliwe rzeczy, używała najgorszych epitetów i określeń. Na profilu udawała chłopaka. W końcu ktoś zaproponował tej osobie spotkanie, żeby powiedziała to wszystko w twarz. Na początku zgodziła się tylko na dwuosobową rozmowę, jednak później dodała to na swoje story na instagramie i każdy już wiedział, gdzie ma tej osoby szukać”.
Następnego dnia pod Stokrotką zgromadziło się mnóstwo młodych osób. Nastolatkowie chcieli przekonać się, kto jest twórcą obraźliwego konta.
Jak się dalej dowiadujemy: „Podczas spotkania pod Stokrotką dziewczyna przyznała się, że to ona pisała hejt na innych. Ludzie byli bardzo zdezorientowani, spodziewali się, że to będzie chłopak. Z tak dużego tłumu kilka osób postanowiło wymierzyć sprawiedliwość przez np. oblanie jej wodą, jednak zdecydowana większość stała i przyglądała się całej sytuacji”.
Podobno hejterskie konto, oprócz nastolatki, prowadziły dwie inne osoby, ale się nie przyznały. Samo konto nie jest aktywne od czasu opisanej sytuacji.
Samosąd dzieci
Teraz zrozumiałe jest określenie, jakiego użył internauta: to faktycznie był „samosąd dzieci”.
- „Dziewczynka od kilku tygodni wyzywała i prowokowała inne osoby w internecie. Dlaczego te osoby nikomu tego nie zgłosiły? Dlaczego młodzież nie ma zaufania do rodziców, do wychowawców, aby powiedzieć o problemach i takie sytuacje zdusić w zarodku?” – napisała internautka.
Co kierowało nastolatką, aby zwołać takie spotkanie i przyznać się do hejtowania wobec obrażanych przez siebie osób?
- Tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Może chodziło o sławę na mieście? - napisał inny internauta.
Wiele osób zarzuciło nam, że opisaliśmy dziewczynkę jako ofiarę, a wszystkie inne osoby z tłumu pod Stokrotką jako dręczycieli. Tymczasem, jak pisali do nas internauci, wiekszość zgromadzonych to byli zwykli gapie.
- Nie napisaliście, że to ona sama, ta dziewczynka, prowokowała i zapraszała do tzw. „ustawki”. Brak informacji o prowokowaniu dziewczyny do spotkania powoduje wielką falę hejtu na pozostałych. Gdyby dziewczynka nie pisała takich chamskich rzeczy, to by nie doszło do takiej sytuacji. Wybieliliście wybryk dziewczyny i pokazaliście tylko błąd osób, które prowokowała – tak pisali do nas internauci.
Nie ma zgody na przemoc
Pamiętajmy: nic nie daje nam prawa do przemocy i dręczenia innych. Uważamy, że wyzywanie kogoś w internecie nie usprawiedliwia sytuacji, że w realu na tego wyzywającego się pluje, oblewa sokiem i rzuca w niego butelkami. Jednak te dzieci myślały inaczej. Chciały same „ukarać” nastolatkę za obraźliwe wpisy. Dlaczego nie szukały pomocy u rodziców, u dorosłych, skoro też czuły się dręczone?
Tu otwiera się duże pole do pracy dla wychowawców, pedagogów i psychologów. Ich zadaniem będzie przekonanie młodych ludzi, że mogą im zaufać i szukać u nich wsparcia, gdy stają się ofiarami przemocy, a nie samemu mścić się za doznane krzywdy i wymierzać karę. A przemoc to także hejt, ataki i wyzwiska w intrenecie.
Natomiast, jak się okazuje, nie ma tu jednej pokrzywdzonej strony i dlatego zdecydowaliśmy się podać więcej szczegółów zdarzenia.
Sytuacja pod Stokrotką zakończyła się, gdy jeden chłopak wstawił się za poniżaną dziewczynką i zawołał: ”Popie... iło was? Co lepiej wam? Oblewać i pluć? Do domu wszyscy...!". Po tym nastolatka odeszła sprzed Stokrotki.
Policja wyjaśnia
Sprawa ma dalszy ciąg. Zajmuje się nią policja.
- Zabezpieczyliśmy filmiki, ustaliliśmy personalia 14 – letniej dziewczynki, której wizerunek został utrwalony w tym filmiku. Ustaliliśmy też personalia innych osób, które w zdarzeniu uczestniczyły. Rozmawialiśmy z rodzicami tej 14 - latki i z samą dziewczynka. Nie złożyli oni żadnego zawiadomienia. Nie czuli się pokrzywdzeni w tej sprawie – informuje Marcin Józwik, oficer prasowy Komendy Policji w Łukowie.
- Policjanci z Zespołu do Spraw Profilaktyki Społecznej, Nieletnich i Patologii rozmawiają też z pozostałymi dziećmi, których personalia ustalili. Wszystkie ich ustalenia zostaną odnotowane i przekazane do Sądu dla Nieletnich w Łukowie. Chodzi o zbadanie, czy zachowanie młodzieży nie wskazuje na objawy demoralizacji i czy nie należy zastosować odpowiednich środków wychowawczych - dodaje policjant.
Zajęcia w szkołach
Na sytuację szybko zareagowały także władze Łukowa i dyrektorzy miejskich szkół. W ciągu tygodnia od zdarzenia temat jest omawiany w szkołach, na lekcjach wychowawczych i zajęciach z psychologami.
- Chcemy podkreślić, że ta sprawa powinna być zbadana przez odpowiednie organy. Wierzymy w ich skuteczną pracę i wyjaśnienie całej sytuacji. Czekamy na finał tej sprawy. Natomiast niezależnie od czynności prowadzonych przez policję, dyrektorzy miejskich szkół, wdrożyli odpowiednie procedury wychowawcze z udziałem specjalistów, między innymi psychologów. Na wniosek burmistrza polecono dodatkowe przeprowadzenie rozmów profilaktycznych z uczniami na lekcjach wychowawczych. Ponadto w mieście są realizowane programy profilaktyczne, uwzględniające również sprawy związane z przeciwdziałaniem przemocy. Te programy są realizowane przez konkretne szkoły, a środki na ich realizację pochodzą z Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych - informuje Tomasz Goławski, kierownik Referatu Promocji Urzędu Miasta w Łukowie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.