Rodzina, przyjaciele, znajomi, współpracownicy, wychowankowie piłkarskiego klubu AMPlus Łuków, pracownicy sądu, samorządowcy i licznie przybyli łukowianie pożegnali zmarłego 17 lipca Tomasza Trybonia. Msza św. pogrzebowa odbyła się w kościele pw. Św.Brata Alberta w Łukowie. Tomasz Tryboń został pochowany w rodzinnym grobie na cmentarzu parafialnym Św. Rocha.
Arkadiusz Kasznia pożegnał Trybonia w imieniu rodziny i przyjaciół
Po mszy św. żałobnej w kościele Brata Alberta w Łukowie pożegnalną mowę wygłosił Arkadiusz Kasznia, przyjaciel Tomasza Trybonia. Poniżej publikujemy ją w całości:
" Tomka nie da wbić w żaden szablon. Nauczyciel, pedagog, szkoleniowiec, kurator, samorządowiec. Dość, by napisać niejeden życiorys. Zauważmy, że wszystkie te profesje mają wspólny mianownik: służą innym ludziom, są dla dobra publicznego. A oprócz nich, albo przede wszystkim Tomek był społecznikiem. A to określenie nie mieści się w żadnej sztampowej ankiecie personalnej - ale i Jego życie było nieszablonowe...
24 godziny na dobę pochłonięty był działaniem pro publico bono. Nie wystarczało mu kierowanie radą rodziców w szkole swoich dzieci. Zasiadanie przez osiem lat w Radzie Miasta też nie zdołało Go zupełnie pochłonąć. Dlatego współtworzył Łukowskie Stowarzyszenie Rozwoju, przez pierwsze lata mu przewodniczył i z którym to stowarzyszeniem angażował się w aktywizowanie osób niepełnosprawnych, organizując m.in. spartakiady dla niepełnosprawnej młodzieży.
Miał przy tym wielką pasję do sportu. 17 lat temu zaangażował się w odbudowę Łukowskiego Klubu Sportowego Orlęta Łuków i przez pierwsze lata był im prawdziwym, niemalowanym wiceprezesem, zawsze gotowym do pomocy, poświęcającym swój czas i posiadane możliwości dla łukowskiego sportu. Kilka lat później musiał samodzielnie udźwignąć ciężar prowadzenia Orląt i dźwigał go przez cztery lata, aż do ubiegłego roku - wbrew licznym przeszkodom i rzucanym pod nogi kłodom.
Wydawać by się mogło, że czas jaki Tomek bezinteresownie poświęcał innym, czynił to kosztem życia rodzinnego. Nic bardziej mylnego, ten czas Tomek rekompensował rodzinie w dwój- lub nawet trójnasób. Zawsze poświęcający się najbliższym, opanowujący każdy domowy problem.
Wszyscy czujemy pustkę, ale rodzina czuje ją najpełniej. Pozostawił Tomek pogrążonych w bólu rodziców. Rodzice w sposób wyjątkowy przeżywają odejście dziecka, nawet wtedy, gdy to dziecko jest już duże i niełatwo udźwignąć je na rękach. Współczujemy bardzo pani Izie i panu Maciejowi. Wyrazy głębokiego szacunku kieruję do Bożenki, żony Tomka, która od dnia przysięgi małżeńskiej do ostatniej chwili trwała przy Tomku na dobre i złe.
Osierocił Tomek troje dzieci: Maćka - którego wychował i wykształcił na najmłodsze pokolenie Tryboniów - szkoleniowców. Antka - któremu tak bardzo chciał za kilka dni powinszować osiągnięcia pełnoletności.
No i najmłodsze z Tomkowych dzieci - oczko w głowie, kwintesencję życia, imieniem AMPlus. Gdy kilka lat temu Tomek postanowił rozwinąć trenowaną przez siebie drużynę Orlików w bardziej usystematyzowany, wielorocznikowy, pierwszy w Łukowie i okolicy klub dziecięco-młodzieżowy - zaprzągł mnie do wymyślenia jakiejś dobrej nazwy. Wybór padł na Akademię Młodego Piłkarza i od tego akronim AMPLUS. Dziś, po latach stwierdzam, że słowo AMPlus tak naprawdę najbardziej opisuje samego Tomka. AMPlus bowiem po łacinie znaczy tyle, co: silny, mocny, rozległy, obfity, intensywny. Dodałbym do tych słownikowych definicji jedno określenie ze współczesnej nowomowy: ogarniający. Bo taki przecież był Tomek: ogarniający wszystko, co z AMPlusem było związane. Poświęcał się bezgranicznie, nawet gdy zdrowie nie pozwalało.
Znamienne jest to, iż najświeższym celem i ambicją było zorganizowanie pierwszego AMPlusowego wyjazdowego obozu sportowego. I właśnie w poniedziałek, w TEN poniedziałek ziściło się Tomkowe marzenie. 50-cioro AMPlusiaków wyruszyło na swój pierwszy w życiu obóz. Wierzę, że tego dnia Tomek czuł się spełniony.
Można też powiedzieć o Tomku że był wieloboistą: albowiem przyszło mu w życiu stoczyć wiele bojów: o rodzinę, dom, pracę, klub, o AMPlusa. A mimo to zawsze stawał na głowie i dawał radę. Gdyby Pan Bóg dał ludziom cztery ręce - to Tomek miałby w nich cztery telefony i załatwiałby cztery sprawy jednocześnie.
Poznałem Tomka ponad 30 lat temu. Nasze rodziny sąsiadowały ogrodami działkowymi. I tam właśnie, za małolata kopaliśmy piłkę. Jedną drużynę stanowił Kuba (młodszy brat Tomka) i ja, a drugą jednoosobowo Tomek. Dwóch małych na jednego dużego. I uważaliśmy to za układ wyrównany i sprawiedliwy. Po latach przyszło Tomkowi stoczyć swój największy, niesprawiedliwy bój dwóch na jednego: on w kontrze z chorobą będącą w sojuszu z ludzką niegodziwością.
Widzę tu dziś wiele znajomych twarzy związanych z tymi naszymi małymi klubami sportowymi. Wiecie, wiemy - bo ja też - jak to jest przykro, gdy po ulubionego, najzdolniejszego zawodnika przyjeżdża większy, silniejszy klub i go nam zabiera. Po cichu protestujemy, ale nie pozostaje nic innego, jak z żalem go oddać, wyprawić w szeroki świat, bo wiemy, że tam będzie mu lepiej.
Dziś jesteśmy tu, by wyprawić Ciebie Tomku w Twoją daleką drogę do nowego klubu, albowiem Prezes wszystkich prezesów postanowił powołać Cię do swojej kadry. Może jesteś tam potrzebny, by przysposobić młode anioły do jakiegoś niebiańskiego meczu? Niebiańskie stadiony na pewno są super. Jednego Ci nie zazdroszczę - ciągle będzie Ci się czkało, bo my tu na dole ciągle będziemy Cię wspominać.
Ty żyjesz, choć zamknięte Twe powieki, bo w sercach naszych trwać będziesz na wieki
Cześć Twojej pamięci, Przyjacielu!"
REDAKTOR MA GŁOS
Mateusz Połynka, Wspólnota
Chciał wiedzieć więcej
Po raz ostatni rozmawiałem z Tomkiem dzień przed jego operacją. Wtedy dowiedziałem się o jego chorobie. Nie krył tego. Mówił mi: Mateusz, moje szanse widzę pół na pół. Zapamiętam go jako człowieka oddanego piłce. Wielokrotnie rozmawialiśmy o naszym futbolowym podwórku. Dzwonił do mnie i wypytywał o wyniki Orląt i Bizona Jeleniec. Często miałem telefony we wtorek, tuż po wydaniu Wspólnoty. Chciał wiedzieć jeszcze więcej niż to, co napisałem w gazecie. Po raz ostatni widzieliśmy się na gali 40-lecia Bialskopodlaskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Odbieraliśmy brązową honorową odznakę PZPN-u. Mamy wspólne zdjęcie. Nie sądziłem, że ostatnie
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.