Sprawę przedstawiła Prokuratura Okręgowa w Lublinie, która prowadzi śledztwo w sprawie narażenia dziecka na bezpośrednie zagrożenie życia lub poważne uszkodzenia zdrowia. Według śledztwa Monika B. miała systematycznie stosować agresywne działania wobec swojej córki. Wykonano szereg badań medycznych i przesłuchań, które potwierdziły zarzuty postawione matce.
Wystawienie zarzutów to efekt długotrwałego śledztwa. Jak podaje prokuratura, w tym czasie zbadano sprawę przez ekspertów medycznych i zebrano obfity materiał dowodowy.
Według prokuratury Monika B. podawała swojej córce niezidentyfikowaną substancję toksyczną, co spowodowało poważne uszkodzenia skóry, od stanów zapalnych po trwałe blizny i uszkodzenia tkanek. Kobieta usłyszała zarzuty za działanie, które spowodowało trwałe uszczerbki na zdrowiu dziecka.
Matka 9-latki odpiera zarzuty
Monika B. usłyszała zarzuty we wtorek.„Doprowadzała do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z bliżej nieustaloną płynną substancją toksyczną o cechach drażniących/żrących, powodując rozległe zmiany skórne w różnych fazach rozwoju – od rumienia i stanów zapalnych poprzez blizny aż do nieodwracalnych ubytków tkanek w wyniku martwicy niezakaźnej, w szczególności ubytek części dolno-brzeżnej prawej małżowiny usznej, co skutkuje ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu w postaci trwałego, istotnego zeszpecenia ciała, zaburzającego normalne społeczne funkcjonowanie małoletniej”, podała prokuratura.
Jak przypomina Uwaga TVN, kobieta od lat chodziła z dzieckiem do różnych lekarzy.
„Uszkodzenia skóry dziecka przedstawiała też organom ochrony prawnej, w szczególności sądowi opiekuńczemu powołanemu do kontroli sposobu wykonywania władzy rodzicielskiej, jako zmiany chorobowe, co stanowi dodatkowo szczególne okrucieństwo czynności wykonawczych”, podała prokuratura.
Matka 9-latki złożyła wyjaśniania, ale nie przyznała się do zarzucanego czynu.
Ojciec dziewczynki: "Nie wierzę w winę mojej żony"
Reporterowi Uwagi TVN udało się porozmawiać z ojcem dziecka.- Od kilku lat niczego podejrzanego nie zauważyłem, żeby ktoś jej jakąś krzywdę robił. Na pewno dziecko by powiedziało coś, dało jakiś znak. Według mnie to jest nie do pomyślenia. (...) Nikogo nie mogę posądzić, bo nic nie widziałem i mi się wydaje, że to jest nieprawda. Do tej pory jestem pewny, że moja żona nic takiego nie robiła - powiedział ojciec dziewczynki, reporterowi.
Dodał, że około półtora roku temu on oraz jego żona zostali wezwani do prokuratury w Łukowie, która zaczęła badać sprawę. - Nie miałem momentu zawahania. Ufałem żonie w 100 procentach. (...) Na pewno nie okaże się, że to jest prawda. Ja w to nie wierzę - mówi mężczyzna.
Apel matki o pomoc
Uwaga TVN przypomina, że kilka lat temu matka 5-letniej wówczas dziewczynki apelowała o wsparcie dla swojej córki, która cierpiała na padaczkę i trudno gojące się pęcherze na twarzy. Choć matka starała się zapewnić jej najlepszą opiekę, choroba sprawiała wiele cierpień zarówno córce, jak i jej rodzinie.Matka, opowiadając z łzami w oczach, wyrażała swoją determinację w walce o zdrowie dziecka. - Nie poddaję się, bo robię to dla niej. Muszę o nią walczyć, bo jak ja się poddam to i ona się podda - mówiła dziennikarzowi Uwagi TVN.
43-latka trafiła do aresztu w środę. Kobiecie grozi nawet 20 lat więzienia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.