- Stało się to czego chcieliśmy najbardziej uniknąć. W dniu dzisiejszym (5 maja) otrzymaliśmy 3 pisma od łukowskiego sanepidu w każdym z nich ukarano nas karą 10,000 zł. - poinformował w mediach społecznościowych klub WARKA Łuków. Restaurator Michał Matejek ma 7 dni na zapłatę - jak napisał - "w celu wzbogacenia skarbu Państwa".
- Wielu z Was zachęcało nas do zorganizowania zbiórki. Dziś zostaliśmy do tego zmuszeni, ale my nie zmuszamy Was do wpłat, możecie do nas po prostu przyjść. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota. Mamy nadzieje, że 4.5 miesiąca które mogliście oficjalnie spędzać tylko u Nas były dla Was mile spędzonym czasem, odskocznią do normalności. Dziękujemy Wam za dotychczasowe wsparcie oraz za to, że chcecie nas wspierać nadal. Oczywiście nie mamy w planach poddać się, chcemy walczyć dalej, ale bez Was jest to niemożliwe - mówi Matejek.
Od środy na barze stoi skarbonka, do której można rzucać datki. Załączamy także link do zbiórki. Na koncie dziś rano było ponad 2300 zł.
SPRAWĘ SZEROKO OPISAŁ TYGODNIK WSPÓLNOTA ŁUKOWSKA
Warka Łuków działa mimo obostrzeń. W niedzielę, 24 stycznia, właściciele zapowiedzieli otwarcie w mediach społecznościowych, że otwierają lokal.
"Sytuacja jest dla nas trudna, od długiego czasu nasz lokal jest nieczynny, a opłaty wciąż rosną. W związku z powyższym postanowiliśmy otworzyć lokal i gościć Was jak najlepiej tylko potrafimy z zachowaniem reżimu sanitarnego. Rodzinę, przyjaciół, gości, sanepid oraz policję prosimy o wyrozumiałość oraz wsparcie" - napisali właściciele Warki. Właściciel Michał Matejek mówi nam, że był zmuszony do otwarcia restauracji. Pomocy z tarczy - jak mówi - nie dostał. Zapowiedział, że otworzy restaurację 28 stycznia o 15. Tak też się stało.
Reżim sanitarny
Punktualnie o tej porze klucz w drzwiach przekręciła i do środka zaprosiła pani Karolina, jedna z kelnerek. Gości witały czerwone balony i stolik z koszyczkiem z maseczkami oraz płynem do dezynfekcji. Obok leżała instrukcja opisująca dokładnie na czym polegają zasady sanitarne. Właściciel podkreśla, że przygotował lokal tak, aby klienci byli w nim bezpieczni. Wyznaczono stoliki, przy których można siadać, jest płyn dezynfekcyjny, a obsługa jest w maseczkach lub przyłbicach. Klienci również proszeni są o noszenie maseczek dopóki nie usiądą przy stoliku.
Brakowało takiego miejsca
Przed lokalem pusto. Ale już po 10-15 minutach zjawiły się panie Iwona i Kinga. - Informację zobaczyłyśmy na Facebooku. Postanowiłyśmy przyjść. Od dawna wszystko jest zamknięte. - Zjemy, wypijemy i posiedzimy - mówi pani Iwona. - Brakowała takiego miejsca, żeby było można wyjść ze znajomymi. Ludzie spotykają się po domach. A to nie to samo - dodaje pani Kinga.
Trudna decyzja
Michał Matejek tłumaczy, że decyzja o otwarciu nie należała do łatwych, ale miał do wyboru: albo pracuje, albo bankrutuje.Po godz. 17 w Warce pojawiły się panie z sanepidu w asyście dwóch policjantów. Kontrola zakończyła się po ok. godzinie. Wszystko przebiegło w normalnej atmosferze i bez emocji. Policjanci nie legitymowali klientów, których w czasie ich wizyty było ośmiu.
ZOBACZ NASZ MATERIAŁ Z OTWARCIA WARKI
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.