Rzutki biznesmen z końcówki osiemnastego wieku zapragnął robić karierę polityczną. Rychło zasłynął z licznych wpadek sejmowych. Historia zapamiętała go jednak głównie jako autora pewnej nowoczesnej inwestycji na warszawskim brzegu Wisły. Spotkała się ona z dużym zainteresowaniem i entuzjazmem mieszkańców i podróżnych wszelkich stanów i profesji. Owoż Jacek Jezierski założył nie tylko publiczne łaźnie, ale i całkiem zgrabny dom rozpusty.
Jacek (Hiacynt) Jezierski urodził się w Ziemi Łukowskiej w 1722 roku. Za panowania Augusta III rozpoczął karierę wojskową, otrzymał nawet kilka awansów i godności (m.in. tytularna generała majora Buławy Wielkiej Koronnej, co może i brzmi groźnie, ale nie przekładało się na żadną konkretną władzę). Jego prawdziwą pasją i powołaniem było mnożenie pieniędzy. W 1782 roku nabył za pół miliona złotych dobra malenieckie znajdujące się koło Końskich w Zagłębiu Staropolskim. Jako pierwszy sprowadził do kraju bydło tyrolskie, handlował koniczyną, usiłował rozwinąć na wielką skalę produkcję pończoch. Oprócz tego założył i dobrze prowadził huty żelazne, tartak, drukarnię, wytwórnię fajansu, a nawet kos. W swoich dobrach potrafił porywać się na takie przedsięwzięcia jak spiętrzenie rzeki celem napędzania młynów, tartaków i zakładów metalurgicznych. Od 1764 posłował na kolejne sejmy, acz do czasu polityka go nie pociągała. W 1776 roku został kasztelanem łukowskim, co było już tytułem dość prestiżowym, o średniowiecznych tradycjach.
Każdą okazję do zarobienia pieniędzy Jezierski łapał w lot. Niektóre z nich przeszły do historii - mimo że w skali biznesów kasztelana dość niewielkie, paradoksalnie właśnie one przysporzyły mu największej lecz niekoniecznie najlepszej sławy.
Zanim w latach osiemdziesiątych XVIII wieku najpierw Herakliusz Lubomirski a potem Stanisław August wznieśli w Warszawie słynne Łazienki, nazwa ta kojarzona była z zupełnie innym miejscem i instytucją. Jacek Jezierski, niestrudzony w pogoni za zyskiem, zorganizował w okolicach ulicy Bednarskiej łaźnie publiczne o wysokim standardzie, przeznaczone dla ówczesnych warstw wyższych stolicy. Pałacyk, zaprojektowany przez Szymona Zuga, zbudowany został na terenie świeżo wydartym wodom Wisły. Złośliwcy komentowali nawet od razu:
"Dziedzic budynku dobrze sobie radzi
Że z gnoju powstał, na gównach się sadzi"
Lokalizacja była znakomita, bowiem na wylocie ulicy Bednarskiej znajdował się wówczas jedyny most przez Wisłę, zwany od nazwiska pomysłodawcy mostem Ponińskiego. Łaźnie, wyposażone w szereg nowoczesnych urządzeń, wykorzystujące (wtedy było to możliwe...) wodę bezpośrednio z Wisły, przyciągały liczną publiczność. W każdym gabinecie była jedna bądź dwie wanny, rury z ciepłą i zimną wodą, było też miejsce na wypoczynek po kąpieli. Koszt wizyty w wysokości 4 zł obejmował świeżą bieliznę kąpielową i drobny poczęstunek. Była to równowartość ok. 10 gram srebra.
Trafił w potrzeby społeczne!
Popularność tego miejsca niekoniecznie jednak miała związek z zamiłowaniem do higieny: w oświeceniowej Warszawie i nie tylko, nawet wśród arystokracji, bardziej wierzono w pudry, pomady i perfumy niż tradycyjne kąpiele: te ostatnie traktowano jako zabieg dość niebezpieczny dla zdrowia... Łazienki wyposażone były bowiem w oddzielne, dyskretne pokoje "gabinety". Nikt nie przestrzegał tu jakichś nieżyciowych zasad, wedle których obie płcie powinny przebywać w nich oddzielnie. Rychło więc zasłynęły jako miejsce wesołej zabawy, licznych schadzek planowych i spontanicznych. Pary, które miały przejściowe trudności lokalowe bądź zależało im na dyskrecji, znajdywały tu bezpieczną przystań na chwil parę. "Obie płci przyjeżdżają się tu często kąpać, a nie potrzebują nawet mówić o tym, że się nikt nie sprzeciwia, jeżeli dwie osoby płci różnej do jednego wchodzą gabinetu. W istocie łazienki często służą za miejsce schadzek dla nieszczęśliwych, uciśnionych kochanków, którym tu nic nie przeszkadza" - notował inflancki pamiętnikarz Schultz swoje wrażenia z Warszawy. Jezierski Łazienki sprzedał w 1792, w znacznie ugrzecznionej formie przetrwały niemal do końca XIX wieku.
Dla każdego coś miłego
Chcąc się przypochlebić monarsze na frontonie owego domostwa nakazał umieścić napis: "Mądrego króla to są skutki rządu
Że stoją domy, gdzie nie było lądu"
Karol Zbyszewski, dziennikarz i historyk tej epoki zapewnia, że rychło ktoś dopisał pod spodem:
"Rozwiązłego króla oto skutki nierządu
Że burdele są tam nawet, gdzie nie było lądu"...
Widząc sukces przedsięwzięcia i trafnie oceniając potrzeby konsumentów, Jacek Jarecki postanowił więc poszerzyć zakres działalności i biznesową ofertę. Wnet po sąsiedzku stanął podłużny, parterowy domek, podzielony na kilka (może nawet kilkanaście oddzielnych, schludnych izb). Kasztelan łukowski otworzył regularny zamtuz. Lupanar. Z włoska: burdel. I na tym udało mu się zarobić.
Zbigniew Smółko
Kontrowersyjne inwestycje kasztelana z Łukowa
Opublikowano: Aktualizacja:
Autor: red/r
Nadwiślański dom Jacka Jezierskiego uwieczniony został przez malarza Vogla (oryginał w zbiorach Muzeum Narodowego). Obecnie budynek nie istnieje
reklama
Przeczytaj również:
HistoriaRzutki biznesmen z końcówki osiemnastego wieku zapragnął robić karierę polityczną
reklama
reklama
reklama
reklama
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE
reklama
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.