Szerokim echem odbił się w mediach społecznościowych post pani Katarzyny, która na grupach polonijnych w Europie Zachodniej prosiła o pomoc w rozwikłaniu zagadki tajemniczej śmierci kierowcy z Polski.
"W Niemczech został zamordowany mojej kuzynki syn. Kierowca Tira. Ostatni kontakt był z nim w czwartek (19 listopada - dod. red.). Został znaleziony w kabinie samochodu z poderżniętym gardłem" - czytamy w poście zamieszczonym na Facebooku. "Grzesiu pochodził z Łukowa" - informuje autorka.
Do postu było dołączone zdjęcie kierowcy i adres stacji benzynowej, na której dokonano makabrycznego odkrycia. Chodziło o stacje Shell w miejscowości Hoche. To Börde powiat w kraju związkowym Saksonia-Anhalt. To północne Niemcy między Magdeburgiem a Hanowerem. Wielu internautów udostępniało post w nadziei, że pomogą namierzyć ewentualnych sprawców. Wielu również było święcie przekonanych, że to fałszywa informacja. Niestety nie.
"Wspólnota" potwierdziła, że kierowcą, który zmarł na terenie Niemiec był mieszkający w Łukowie Grzegorz O. Jako kierowca pracował dla przewoźnika zza naszej zachodniej granicy.
"Szwankuje telefon", "wariują tablety"
Rozmawialiśmy z bliskim pana Grzegorza. Według ich relacji O. wyjechał w trasę w niedzielę. Był szczęśliwy i wypoczęty. Koło środy wieczorem, gdy kontaktował się z rodziną był niespokojny i przestraszony. - Jakby ktoś mu groził - pada opinia. Pan Grzegorz miał mówić, że "szwankuje mu telefon" i "wariuje tablet".
W tym przypadku chodzi o system monitoringu obszaru na zewnątrz kabiny kierowcy.
Niektóre ciągniki siodłowe charakteryzują się brakiem bocznych lusterek i mają dwa tablety na słupkach w środku kabiny. Te w połączeniu z kamerami na zewnątrz powalają kierowcy obserwować podczas postoju, co dzieje się na zewnątrz.
Jak wynika z naszych informacji pan Grzegorz podejrzewał, że jest podsłuchiwany. Czegoś się bał. Miał być przerażony i mówić w rozmowie z bliskimi - "Czy tak musi być?". Nikt nie umie wytłumaczyć znaczenia tych słów. Dzwonił też do bliższej i dalszej rodziny, pytając czy wszystko w porządku i czy są bezpieczni.
Cały we krwi
Ostatni kontakt z panem Grzegorzem był w nocy z piątku na sobotę. Miał mówić, że "trzyma go policja", potem, że jest na stacji paliw, tankuje i ma ruszać. Potem kontakt się urwał.
Jak mówi nam osoba bliska pana Grzegorza, znalazł go kolega z firmy, gdzie Polak pracował. Miał leżeć we krwi w kabinie swojej ciężarówki. Wóz miał być zaparkowany koło dystrybutorów.
Według relacji bliskich działania niemieckiej policji miały być powierzchowne i niedokładne. Przykład? Tablety z kabiny ciężarówki zabezpieczono - według rodziny - dopiero kilka dni po zdarzeniu.
Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie poinformowała nas w poniedziałek rano, że śledczy nie mieli zgłoszenia o zaginięciu lub śmierci mieszkańca Łukowa.
7 grudnia ciało Grzegorza O. ma zostać poddane sekcji zwłok w Polsce.
Sprawę prowadzi też niemiecka policja. - 21 listopada odnalezione zostały zwłoki polskiego kierowcy w jego pojeździe. Dokładnie w tzw. „strefie odpoczynku” na stacji benzynowej w Hohe Börde. Policja kryminalna wszczęła śledztwo w sprawie śmierci. W trakcie tego śledztwa nie znaleziono żadnych śladów ingerencji z zewnątrz – poinformowała policja w Magdeburgu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.