reklama

Spotkanie ASF w Zalesiu: „Jakie macie prawo do naszej własności?”

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Goławski

Spotkanie ASF w Zalesiu: „Jakie macie prawo do naszej własności?” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMomentami bardzo burzliwy przebieg miało spotkanie rolników powiatu łukowskiego z wojewodą lubelskim, Głównym i Wojewódzkim Lekarzem Weterynarii, szefem ARiMR w Lublinie i parlamentarzystami. Głównym i jedynym tematem był Afrykański Pomór Świń.

Jak radzić sobie z Afrykańskim Pomorem Świń i na jakie wsparcie mogą w chwili obecnej liczyć rolnicy? Na ten oraz inne tematy debatowano pod koniec maja w Zalesiu w gminie Łuków. Do miejscowego Zespołu Szkół przyjechali m.in. wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk, jego wojewódzki odpowiednik Paweł Piotrowski oraz szef ARiMR w Lublinie Krzysztof Gałaszkiewicz.

Choć spotkanie rozpoczęto uroczystym odśpiewaniem „Roty”, dalej nie było już podniośle, ale bojowo. Rolnicy mają za złe urzędnikom niewłaściwe - ich zdaniem - postępowanie z wirusem ASF.

- Obrót zwierzętami musi być legalny, ponieważ w przeciwnym przypadku nie będziemy w stanie zlokalizować źródła choroby i zatrzymać jej rozwijania. Jeśli są gdzieś nielegalnie sprzedawane zwierzęta lub mięso, powiększają się strefy ASF. Może to doprowadzić do sytuacji, w której nie będziemy w stanie kontrolować choroby. Żaden z zakładów mięsnych też nie kupi takiej trzody - tłumaczył na początku Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk.

Lekarz odniósł się także do kwestii padłych dzików znajdowanych w lesie bądź na polach. Jego zdaniem odpowiedzialnymi za utylizację zwierząt są samorządy, nie zaś służby weterynaryjne. Krytyka padła również w kierunku myśliwych, gdyż rolnicy burzą się, że dziki będące źródłem choroby w powiecie łukowskim nadal biegają po lasach, a chorujące na nie świnie trzymane są w zamknięciach.

- Winą jest brak myśliwych i to, że nie chcą strzelać do zwierzyny. Ministerstwo Środowiska nadzoruje działalność Kół Łowieckich, a Powiatowy Lekarz Weterynarii i Wojewódzki Lekarz wydaje jedynie rozporządzenie o ostrzale sanitarnym i płaci za dzika. Znajdźcie myśliwych, którzy zechcą strzelać i wziąć te pieniądze - ripostował Paweł Niemczuk.

- Dlaczego oni nie strzelają? Dlaczego nie chcą pieniędzy? - dopytywał retorycznie.

- Ile było próśb przez ostatnich kilka lat, żeby odstrzelić dziki? Wówczas nie chodziło jeszcze o ASF, tylko o straty w uprawach rolnych. Dopiero od dwóch lat jest prowadzony regularny odstrzał - dodał a propos dzików Wojewoda Lubelski Przemysław Czarnek.

- Myśliwi muszą się zmobilizować, tylko że ich tutaj po prostu nie ma. Przy ich obecnej liczbie myśliwych nie nadrobimy zaległości, które zrobili poprzednicy przez ostatnie kilka lat - powiedział Czarnek.

Z biegiem czasu dawały o sobie coraz bardziej znać emocje. Rolnicy żywiołowo przekonywali, że są pozostawieni sami sobie z problemem. Siedzący naprzeciwko nich pracownicy instytucji byli niekiedy wręcz bombardowani argumentami niezadowolonej publiczności.

- Zgadzamy się, że trzeba likwidować chorobę, ale nie w ten sposób. Zwozi się zwierzęta z zagranicy po niższych cenach i sprzedaje się je w sklepach. Z czego my rolnicy mamy żyć? Musimy płacić podatki, utrzymywać rodziny. Państwo chcecie zlikwidować polskiego rolnika - stwierdził jeden z rozmówców na sali.

- Mówicie państwo, że nie możecie zmusić firm do skupowania trzody chlewnej. A jakie prawo macie do decydowania naszej o własności? Co rolnik jest winien tej sytuacji? To początek likwidacji polskiego rolnictwa. Co jesteśmy winni, jak mamy zdrowe świnie? Gdy lisy chorują na wściekliznę, Państwo organizuje zrzutki leków. Gdy chorują świnie, zrzucacie odpowiedzialność na nas. W polskie rolnictwo wkradła się polityka - grzmiał z kolei inny producent trzody chlewnej.

Na słowa rolników stanowczo zareagował wojewoda Przemysław Czarnek, którzy przekonywał, że służby sanitarne nie likwidują świń bez zgody właścicieli gospodarstw. Sugerował jednocześnie, że producenci trzody chlewnej mogą skorzystać ze ścieżek przewidzianych przepisami prawa i uzyskać z tego tytułu rekompensaty.

- Nie mówcie, że z hodowli pięciu czy dziesięciu świń rocznie utrzymujecie swoje rodziny. To jest jedna z gałęzi waszej produkcji. Możecie dalej to robić, ale musicie się dostosować do bioasekuracji. Jeśli tego nie zrobicie, możecie sprzedać świnie i skorzystać z rekompensaty. Nikt nie decyduje o likwidacji waszych świń bez waszej zgody - grzmiał wojewoda lubelski.

- Nikt nie chce likwidować żadnych świń. Jeśli gospodarstwa chcą się utrzymać, mogą skorzystać z pomocy finansowych dostosowujących je do zasad bioasekuracji. Jeśli rolnicy nie będą w stanie tego uczynić, będą mogli zawiesić produkcję trzody chlewnej i dostawać przez dwa lata z tego tytułu rekompensatę - powiedział Krzysztof Gałaszkiewicz, Dyrektor Oddziału Lubelskiego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Według szefa lubelskiej ARiMR program pomocowy realizowany przez agencję gwarantuje otrzymanie 190 zł rekompensaty za sztukę świni do 200 kilogramów i 300 złotych za trzodę o wadze powyżej 20 kilogramów. Środki mają być wypłacane przez dwa lata, a nabór chętnych na skorzystanie z pomocy trwać ma do 14 sierpnia bieżącego roku. Korzystać mają z niego osoby, którym Powiatowy Lekarz Weterynarii wyda decyzję o tym, że ich gospodarstwa nie spełniają warunków bioasekuracji.

- Dlaczego na spotkaniu są takie emocje i taka jatka? Ponieważ walczymy o przetrwanie. Mamy kredyty, których raty spłacamy co miesiąc. Zapłata jednorazowo 190 złotych nie rozwiąże problemu Bioasekuracja czy likwidacja stad pochłania ogromne pieniądze - przekonywała kobieta z gminy Wojcieszków.

- Jeśli nie będzie współpracy rolników z myśliwymi, rozłożycie większość polskich rodzin na łopatki. Być może będę zmuszona sprzedać ziemię. Za ile ją sprzedam? - dopytywała.

Wyraz bioasekuracja pojawiał się często podczas spotkania. Rolnicy, którym Afrykański Pomór Świń spędza sen z powiek, przekonywali że pieniądze z ARiMR wypłacane są dopiero wtedy, gdy wcześniej ubite zostaną świnie. Problemem jest też kryterium ilościowe, których nie mogą spełnić drobni producenci.

- Mówicie o rekompensatach i pieniądzach przygotowanych dla gospodarstw. Te pieniądze są, ale u was na papierze. Duże gospodarstwa same sobie poradzą. Gdzie są środki dla małych gospodarstw na maty, siatki w oknach, ogrodzenia? By dostać wsparcie, trzeba być dużym producentem. Wniosek w ARiMR złożony przez jednego z moich znajomych został odrzucony tylko dlatego, że produkuje on zbyt mało trzody - mówił jeden z obecnych na sali rolników.

- Chcemy usłyszeć, gdzie i do kogo mamy udać się po pomoc. Nikt nam też nie podpowiada, jakich środków mamy użyć do bioasekuracji. Chodzimy od urzędu do urzędu, każe nam się na siłę do 30 czerwca zlikwidować gospodarstwa - wtórowała kobieta, która często zabierała głos na spotkaniu w Zalesiu.

Wspomniana już mieszkanka gminy Wojcieszków poruszyła też problem związany z obostrzeniami w żółtej i czerwonej strefie skażenia wirusem ASF. Jej gospodarstwo znajduje się na dzień dzisiejszy w żółtej strefie, ale kobieta ponosi konsekwencje finansowe identyczne jak na przykład w gminie Łuków.

- Mój żywiec kosztuje 3,80 zł za kilogram, tak samo jak ten ze strefy czerwonej. Mam odbiorców ze strefy niebieskiej, którzy póki co odbierają ode mnie towar. Co jednak będzie, gdy moja gmina znajdzie się w strefie czerwonej? Niech Państwo zagwarantuje nam sensowną cenę żywca i udzieli niskooprecentowanych kredytów na ten cel. Wówczas rolnik da sobie radę. Trzeba też ujednolicić prawo, aby różne urzędy interpretowały je tak samo - przekonywała kobieta.

Na pytanie o ceny żywca zareagował wojewoda lubelski, który przypomniał że Państwo nie ma obecnie żadnych narzędzi pozwalających na regulowanie cen.

- To jest w warunkach prawnych po prostu niemożliwe. Jedynym regulatorem, który mógłby to zagwarantować, byłby duży zakład przetwórstwa rolno-spożywczego na przykład w rękach Skarbu Państwa, który mógłby to od państwa skupować towar i wysyłać go na dalekie rynki - odpowiedział wojewoda Przemysław Czarnek.

- Przez ostatnie 25 lat zlikwidowaliśmy wszystko co państwowe i dzisiaj sektor prywatny, na pewno nie z kapitałem polskim, dyktuje wam ceny żywca - przekonywał wojewoda.

Wojewoda Czarnek oraz szef ARiMR w Lublinie Krzysztof Gałaszkiewicz poinformowali także, że lada dzień podpisane ma zostać rozporządzenie Ministra Rolnictwa na mocy którego rolnicy posiadający od 50 do 300 sztuk świń będą mogli starać się o 80-procentową refundację na wdrożenie zasad bioasekuracji w gospodarstwach. Ponadto biura powiatowe ARiMR przyjmują wnioski na udzielenie pożyczek na restrukturyzację małych gospodarstw i zmienienie profilu ich działalności.

- Bioasekuracja to jedno. Na sali są osoby, które ponad 40 lat płacą KRUS. Moim zdaniem powinna im się należeć emerytura, tak jak górnikom. Rolnik który ma 60 lat, ma się przekwalifikować? Nikt go przecież nie przyjmie do pracy - zwrócił się w kierunku obecnych na sali parlamentarzystów jeden z rolników.

- Unii powinno zależeć, aby powstrzymać ASF właśnie u nas. Górnicy, którzy pojechali pod Sejm i rzucali tak kamieniami, otrzymali dodatkowe pieniądze. Tak samo należałoby potraktować rolników - dodał mężczyzna.

Tematów związanych z polityką pojawiło się na spotkaniu rolników znacznie więcej. Główny Lekarz Weterynarii zauważył, że wirus ASF - choć niegroźny dla człowieka i innych zwierząt - może spowodować kolosalne straty gospodarcze. Jako przykład kraju który dobrze sobie radzi z ochroną świń wskazał Niemcy, sugerując jednocześnie, że nasi zachodni sąsiedzi mogą szybko zalać polski rynek swoimi wyrobami. Słowa te rozjuszyły tylko już i tak niezadowolonych rolników.

- Jeśli wybijemy wszystkie stada, to oczywiście że Niemcy wejdą na nasz rynek. Jeśli nie będzie mięsa u nas, będzie te pochodzące z Niemiec, a kiełbasa stanie się luksusem. Czy o to chodzi dzisiejszej władzy? - dopytywał młody mężczyzna.

- ASF tworzy się Brukseli, która określa granice stref skażenia nie patrząc na zdrowie świń. To rolnicy najlepiej wiedzą, czy świnie są zdrowe, czy też nie. Opozycja potrafi przepchnąć rezolucje dotyczące całego kraju, a Państwa ugrupowanie nie potrafi zareagować na rzeźnię dokonującą się na wschodnich granicach Polski? - pytał.

Głos w tej sprawie zabrał też radny Sejmiku województwa Lubelskiego Marek Kopeć, który poruszył temat innych zwierząt roznoszących wirusa choroby.

- Gdy w 2015 roku obejmowaliście Państwo władzę, doskonale wiedzieliście o występowaniu Afrykańskiego Pomoru Świń. Przeraża mnie widok bezpańskich psów, które biegają po gminach, lasach i rozgryzają padłe dziki. Później biegają w pobliżu gospodarstw i roznoszą wirusa. Dlaczego zakazano myśliwym strzelania do tych zwierząt w lesie? Czy Rząd wpadł na pomysł, aby coś z tym zrobić? - pytał radny.

- Czy możecie przeciwstawić się procederowi wybijania świń? Czy posłowie mogą napisać w tej sprawie jakąś petycję? - padło inne pytanie z sali. - Zmieńcie prawo w taki sposób, aby najpierw gwarantowano pomoc, a dopiero później wybijano trzodę. W przeciwnym wypadku może być już za późno - zasugerował inny rolnik. - Dlaczego wykonywane są tak często badania świń, skoro i tak wiadomo, że są one zdrowe? Przeznaczmy te pieniądze na coś innego - powiedziała inna osoba.

Kulminacją spotkania było odczytanie listu otwartego, w którym rolnicy domagają się odwołania zastępcy Powiatowego Lekarza Weterynarii w Łukowie Lecha Melaniuka. Urzędnik (zastępujący przebywającego na zwolnieniu lekarskim Leszka Mioduskiego - przyp. red.) wręczał w ostatnich tygodniach decyzje nakazujące ubicie hodowli liczących mniej niż 50 świń, co zdaniem rolników jest zbyt rygorystycznym działaniem. Pismo i żądania osób, które podpisały się pod petycją odczytała publicznie wiceprzewodnicząca Rady Gminy Łuków Bogumiła Rozwadowska. Radna z Dminina przytoczyła też postulaty dotyczące zniesienia czerwonej strefy zagrożenia wirusem ASF oraz żądające całkowitego odstrzału dzików, będących źródłem choroby w powiecie łukowskim.

Debata trwała kilka godzin. W spotkaniu Głównego i Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii, lubelskiego szefa ARiMR, zastępcy Powiatowego Lekarza Weterynarii w Łukowie z rolnikami uczestniczyli także Diecezjalny Duszpasterz Rolników ks. Stanisław Chodźko, poseł Krzysztof Głuchowski i senator Stanisław Gogacz. Spotkanie w Zalesiu zorganizowali wójt Gminy Łuków Mariusz Osiak i burmistrz Łukowa Dariusz Szustek.

Zobacz też: Chcą odwołania zastępcy Powiatowego Lekarza Weterynarii

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE