reklama

Pytania jednych są ważne, innych już nieco mniej

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Wioletta Ekielska

Pytania jednych są ważne, innych już nieco mniej - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościInterpelacje i zapytania radnych to moment podczas obrad Rady Miasta, kiedy radni mogą poruszyć różnego rodzaju sprawy. Bywało, że pytania dotyczyły mirabelek do ścięcia, za wysokich krawężników, awarii oświetlenia ulicznego itp. Jednak nie wszystkie pytania radnych spotykały się z aprobatą burmistrza, który na nie odpowiada.

Sesja rady to czas nie tylko wysłuchiwania informacji na temat funkcjonowania jednostek na terenie miasta czy podejmowania uchwał, które zmieniają lokalną rzeczywistość, ale także pytania i interpelacje. Na przestrzeni ostatnich lat i miesięcy radni w jednym z ostatnich punktów porządku obrad pytali o bardzo różne sprawy. Jedno z posiedzeń zdominowały drzewka, m.in. mirabelki.  

Podczas wczorajszych obrad radna Maria Pszczółkowska podniosła kilka tematów. Wśród nich m.in. nielegalny parking w okolicach kładki przy PKP od strony ulicy Okrzei, wymiana oświetlenia ulicznego przy tejże ulicy, monitoring na nowym placu zabaw czy potłuczone szkło w tunelu w ul. Międzyrzeckiej. Na pytania te radna otrzymała odpowiedzi, ale burmistrz miasta swoją wypowiedź zakończył stwierdzeniem, że:  

- Teren w okolicy kładki należy do PKP, które nie chce się tej działki pozbyć. A te samochody, które tam stoją nikomu nie przeszkadzają.  

Na te słowa odpowiedziała radna M. Pszczółkowska:  

- Jeżeli zadaję pytania, to nie jest to moje „widzimisię”. Te tematy zgłaszają mi mieszkańcy. To oni zobligowali mnie do ich zadania.  

W odpowiedzi burmistrz powiedział:  

- Nie sądzę, żeby mieszkańcy zobligowali panią do czekania z tymi tematami do sesji.  

W obronie klubowej koleżanki stanął radny Artur Gałach, który powiedział, że czasem radni czekają z różnego rodzaju sprawami do sesji, ponieważ ranga telefonu radnego jest inna od rangi telefonu burmistrza.  

I choć wydawać by się mogło, że sprawa drobnych interpelacji została szorstko ucięta przez burmistrza, kilka minut później padły podobne pytania. Radna Agnieszka Pawlik zapytała o dwie puste w środku lipy, które stoją przy drodze nad łukowski zalew, czy o krzywy znak drogowy. Radny Mateusz Popławski, wśród pytań o etap na jakim znajduje się realizacja planów firmy ŁukPasz czy bezpieczeństwo użytkowników łukowskich basenów, zapytał o plakaty przygotowywane przez OSiR. Wspomniał profil „Grafik płakał jak projektował”, na którym znajdują się niezbyt udane plakaty z całej Polski.  

- Wydaje mi się, że w Urzędzie Miasta jest osoba, która potrafi wykonać przyzwoity plakat – powiedział radny.  

W odpowiedzi usłyszał jedynie:  

- A niech grafik płacze dalej. Dzięki tym plakatom jest zainteresowanie. Plakaty niosą ze sobą przekaz – powiedział burmistrz.  

Z jednej strony interpelacje są okazją do przekazania, za pośrednictwem radnej czy radnego, pytań od mieszkańców do władz miasta. Nieustannie powraca jednak pytanie, czy reprezentanci mieszkańców muszą z problemami czekać aż do sesji. Czasem problemy zgłaszane przez radnych da się załatwić jednym telefonem, jak chociażby kwestię awarii oświetlenia ulicznego. Czy pytanie o mirabelkę, lipę i wszelkiej odmiany drzewa powinny być poruszane podczas posiedzenia Rady Miasta? I jak na te pytania powinien lub nie powinien reagować burmistrz?

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE