reklama

Protest wyborczy w Wojcieszkowie. Interweniowała policja

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Archiwum portalu

Protest wyborczy w Wojcieszkowie. Interweniowała policja - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMałgorzata Kulikowska to jedna z pięciorga kandydatów na wójta gminy Wojcieszów. W wyborach 21 października miała trzeci wynik i nie dostała się do drugiej tury. Nie zgadza się z takim rozstrzygnięciem, więc złożyła protest wyborczy. Według niej nastąpiła pomyłka przy liczeniu głosów.

Małgorzata Kulikowska złożyła do Sądu Rejonowego w Łukowie protest wyborczy. Sąd Rejonowy przekaże protest do Sądu Okręgowego w Lublinie, który wyda orzeczenie w tej sprawie.

- Protest dotyczy ponownego przeliczenia głosów w wyborach na wójta w całej gminie - mówi Kulikowska.

Była trzecia

W wyborach na wójta gminy Wojcieszków rywalizowało o głosy mieszkańców aż 5 kandydatów. W pierwszej turze wyborów Małgorzata Kulikowska uzyskała 949 głosów. Jej konkurenci: Krzysztof Szczęśniak - 1329 głosów, Agnieszka Cieślak - 958 głosów, Grzegorz Gruba - 254 głosy, a Sławomir Barszcz - 81 głosów.

W poniedziałek 22 października Małgorzata Kulikowska przyszła do Gminnej Komisji Wyborczej w Wojcieszkowie, która mieści się w Urzędzie Gminy Wojcieszków, podobnie jak Obwodowa Komisja Wyborcza nr 5. 

- Zobaczyliśmy z moim mężem zaufania, że wyniki wyborów w protokole są inne niż były liczone w jednej z komisji i powiedzieliśmy, że chcemy przeliczyć głosy jeszcze raz - mówi Kulikowska.

Żądała przeliczenia głosów

Sytuację ta relacjonuje także Beata Olszewska-Barc, przewodnicząca Gminnej Komisji Wyborczej w Wojcieszkowie.

- Kończyliśmy pracę, byłam wtedy w pokoju z Agnieszką Kazanecką, moim zastępcą. Byłyśmy zmęczone, pracowałyśmy bez przerwy od piątku. Czekałyśmy na płytkę od informatyka z nagranymi protokołami, którą trzeba zawieźć do Lublina do Komisarza Wyborczego. W tym momencie weszła do siedziby Komisji kandydatka ze swoim mężem zaufania. Rozemocjonowana, z krzykiem, że żąda od nas natychmiastowego przeliczenia głosów. Mówiła, że mamy na to 10 minut - na zwołanie całej Gminnej Komisji Wyborczej, która dopiero co wyszła po kilkunastogodzinnej pracy do domu - mówi Olszewska-Barc.

- Pani kandydatka miała zastrzeżenia do OKW nr 5, co wyraźnie powiedziała. W tej komisji mężem zaufania wybranym z jej komitetu był jej ojciec. Kandydatka mówiła, że jej się wydaje, że "kupka" z głosami pani Cieślak i "kupka" z głosami pan Gruby zostały zamienione, czyli te głosy, które powinny pójść na pana Grubę zostały policzone dla Agnieszki Cieślak. Opinię tą opierała na słowach swojego męża zaufania, który twierdził, że widział podczas liczenia, że "kupka" głosów pana Gruby była duża, a "kupka" głosów pani Cieślak była mała. Niestety nie był do końca pracy komisji, bo musiał wyjść - relacjonuje przewodnicząca GKW.

To niemożliwe

Dla kandydatki taka pomyłka miałaby duże znaczenie, bo Agnieszka Cieślak otrzymałaby mniej głosów, a do drugiej tury wyborów przeszłaby właśnie Małgorzata Kulikowska i Krzysztof Szczęśniak.

- Taka zamiana jest niemożliwa. Do samego końca, do momentu zamknięcia lokalu był w komisji w OKW nr 5 drugi mąż zaufania - mówi Olszewska-Barc.

- Ja próbowałam tej pani wytłumaczyć, jak wygląda procedura liczenia głosów, i że my nie możemy ich ponownie liczyć. Tłumaczyłam także, że do mnie nie wnosi się skarg na sfałszowanie wyborów, nie mam takich uprawnień. Organem, który może przyjąć taka skargę jest sąd. Na to kandydatka mnie wyśmiała. Powiedziała, że jestem niedouczona, po prostu poleciały z jej ust obelgi w stosunku do mojej osoby - mówi przewodnicząca GKW.

- Tłumaczyłam jej, że jako urzędnik nie mam prawa jej wydawać żadnych kart do liczenia, nie mam prawa przyjmować skarg. Nie przyjęła tego do wiadomości i dalej trwała awantura. Powiedziałam jej, że nie może siedzieć w naszej siedzibie w nieskończoność i na mnie na mnie krzyczeć, bo ja już kończę prace, chcę iść do domu i jeszcze muszę zawieźć płytkę z protokołami do Lublina - tłumaczy Barc.

Telefon po policję

- W końcu nie wytrzymałam nerwowo, bo nie pozwolę, żeby ktoś mnie obrażał. Krzyknęłam "Cisza" i kiedy na chwilę się uspokoiło, wzięłam telefon i powiedziałam, że dzwonię na policję. Po chwili spokoju wszystko się zaczęło od początku, kandydatka krzyczała, że żąda, żebyśmy zadzwonili po wszystkich członków Gminnej Komisji Wyborczej, otworzyli zaplombowane worki z kartami do głosowania i liczyli głosy. My po głosowaniu nie mamy żadnego kontaktu z kartami do głosowania. Są w zaplombowanych workach, w zamkniętym pomieszczeniu. Głosy liczymy biorąc dane z protokołów z OKW - relacjonuje Olszewska-Barc.

Według relacji przewodniczącej GKW awantura się przedłużała, kandydatka nie chciała wyjść, mimo że tłumaczono jej, że nikt na miejscu nie może pomóc w tej sprawie, bo nie ma do tego prawa.

- W końcu kiedy ponownie zagroziłam policja, mąż zaufania kandydatki powiedział jej, żeby wyszli i opuścili lokal. Ja jednak zadzwoniłam na policję i zgłosiłam zajście. Policja przyjechała już po opuszczeniu Gminnej Komisji Wyborczej przez kandydatkę.

Czy zakłócono porządek?

Policja potwierdza, że funkcjonariusze przyjechali do siedziby Gminnej Komisji Wyborczej w Wojcieszkowie.

- 22 października około godziny 13:09 dyżurny policji otrzymał zgłoszenie od przewodniczącej GKW w Wojcieszkowie, która oświadczyła, że do pomieszczenia GKW przyszła kobieta i zażądała, aby natychmiast ponownie przeliczono głosy z Obwodowej Komisji Wyborczej nr 5. Podobno miały przy tym padać słowa wulgarne i obraźliwe w stosunku do przewodniczącej. Świadkiem tego zdarzenia była członkini GKW. Obydwie panie poinformowały awanturująca się, że nie mają prawa otwierać zaplombowanych kopert z głosami znajdujących się w zamkniętym i opieczętowanym pomieszczeniu. Ponadto ta pani została poinformowana przez panie z GKW o możliwości złożenia skargi do sądu na nieprawidłowości w pracy komisji - informuje Marcin Józwik, oficer prasowy Komendy Policji w Łukowie.

- Na podstawie tej informacji jest prowadzone postępowanie, które ma ustalić, czy doszło do wykroczenia z artykułu 51 kodeksu wykroczeń, który brzmi: "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny". Ustalamy, czy osoba, o której mowa zakłóciła spokój i porządek w miejscu publicznym - dodaje Józwik.

Policjanci sprawdzili w obecności przewodniczącej GKW plombę na drzwiach do pokoju, w którym znajdowały się zaplombowane koperty z głosami i stwierdzili, że jest nienaruszona.

Małgorzata Kulikowska twierdzi, że była w gminie i domagała się ponownego przeliczenia głosów, ale to nie ona krzyczała, lecz krzyczano na nią.

- Pani przewodnicząca krzyczała, że pracuje już 30 godzin i nie będzie reagowała na moje prośby - mówi

Według niej przewodnicząca Gminnej Komisji Wyborczej zachowywała się w czasie kampanii w sposób niewłaściwy, prowadząc w Internecie agitację na rzecz Agnieszki Cieślak, czego zabrania jej ordynacja wyborcza.

- Kilka razy upominałam ją na moim profilu na Facebooku. Natomiast, gdy nie reagowała zgłosiłam skargę do PKW, która została rozstrzygnięta na jej niekorzyść. Być może dlatego są wymyślanie różne rzeczy na mój temat - mówi Kulikowska.

- Wypowiadałam się jako mieszkanka gminy i nie używałam żadnych nazwisk. Poza tym po uwadze Komisarza Wyborczego przestałam komentować - wyjaśnia Olszewska-Barc.

Co teraz?

Czy w gminie Wojcieszków ponownie dojdzie do wyborów na wójta? Co zdecyduje Sąd? Jaki będzie wynik policyjnego postępowania w sprawie awantury w Gminnej Komisji Wyborczej w Wojcieszkowie? O sprawie będziemy informować.




Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE