reklama

Mamy prawo do ciszy nocnej!

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Wspólnota Łukowska

Mamy prawo do ciszy nocnej! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościMieszkańcy bloku przy Al. Tadeusza Kościuszki 54 w Łukowie od 2011 r. protestują przeciwko sali weselnej funkcjonującej kilka metrów od ich okien. Od kiedy jej właściciel ogłosił, że chce rozbudować budynek, są gotowi walczyć z nim, aż do skutku.

Jak mówi mieszkający tu Zenon Jasiński, w 2008 r. wspólnota mieszkańców została poinformowana, że na sąsiedniej działce powstanie dom handlowy z używaną odzieżą.

Confetti, poprawiny i wymioty

- Wyraziliśmy zgodę - przypomina sobie. - No bo w końcu czym może nam przeszkadzać zwykły sklep? Ale już w 2011 r. zaczęły się tu regularne wesela. W noce z soboty na niedzielę, zwykle od północy do 5. rano, jest bardzo głośno, a do tego na naszą działkę często spada confetti z tzw. tub weselnych. Nie nadążamy sprzątać.

- Jestem maszynistą, często pracuję w nocy, ale w soboty, a czasem w niedziele, bo bywają poprawiny trwające do 22., o śnie mogę tylko pomarzyć - włącza się inny mieszkaniec, Tomasz Milewski. - Zdarzają się goście weselni w tak "rozrywkowym" nastroju, że pod moim oknem wymiotują, a nawet załatwiają potrzeby fizjologiczne.

Mieszkająca w tym samym bloku Magdalena Wróbel dodaje, że kiedy nad ranem uczestnicy zabawy się rozjeżdżają, też budzą mieszkańców.

Próbowali interweniować

We wrześniu 2015 r. Wspólnota Łukowska opisała problem w artykule "Goście weselni zakłócają im spokój!".

- Podobnie jak mieszkańcy, nie chcemy konfliktów i zależy nam na tym, aby żyć w zgodzie z sąsiadami. Aktualnie stoliki, siedziska oraz popielniczki, które znajdowały się przed głównym wejściem, zostały przeniesione na drugą stronę. Postaramy się również zwracać większą uwagę na to, aby nasi goście nie wychodzili po godz. 22. głównym wejściem i zachowywali się cicho tak, aby nie zakłócać ciszy nocnej naszym sąsiadom - deklarował wtedy właściciel sali.

- Faktycznie, stoliki zostały przeniesione - potwierdza pan Zenon. - Ale ludzie cały czas wychodzą przed budynek w sobotnie noce, często z butelkami w rękach. A kiedy ma się okna 1,5 metra od parkingu sali weselnej, to potrafi być uciążliwe – dodaje.

Mieszkańcy próbowali wielokrotnie interweniować telefonicznie i sms-owo u właścicieli sali.

- Wzywaliśmy policję, ostatnio 14 lipca. Robiło się cicho, ale tylko do następnego razu - wzdycha pan Zenon.

Problem się pogłębi?

Kilka miesięcy temu mieszkańców bloku przy Al. Tadeusza Kościuszki zelektryzowała wiadomość, że właściciel sali weselnej chce dobudować do budynku piętro, gdzie stworzy hotel.

- Ma już gotowe materiały budowlane. A przecież to pogłębi problem, bo nieproszeni nocni spacerowicze będą tu chodzić nie tylko w weekendy - komentuje pani Magdalena.

W kwietniu inwestor zwrócił się z zapytaniem o zgodę na budowę do 12 rodzin z mieszkań, których okna wychodzą na salę weselną: 2 z nich wstrzymały się od głosu, a 10 wypowiedziało się negatywnie.

- Poprosiliśmy też, żeby usunął przyczyny hałasu: postawił ekran dźwiękochłonny wysokości naszego bloku, wejście główne zamienili miejscami z przeciwpożarowym sali, które są dalej od naszego bloku, a także odsunął miejsca parkingowe od granicy naszych działek - informuje Zenon Jasiński.

A Magdalena Wróbel uzupełnia, że sprzeciw wobec dobudowania piętra to dla mieszkańców pechowego bloku jedyny sposób, żeby wywalczyć przesunięcie parkingów spod okien i ciszę nocną, którą gwarantuje im prawo.

- Bo do tej pory nie chciano z nami rozmawiać, choć wystarczyłaby odrobina dobrej woli – podkreśla.

"Czara goryczy się przelała"

W czerwcu mieszkańcy zaproponowali trójstronne spotkanie w tej sprawie, w którym oprócz nich i właściciela sali uczestniczyliby przedstawiciele łukowskiego Starostwa Powiatowego.

- Naprawdę wierzyliśmy, że uda nam się dogadać - mówi pan Zenon. - Ale szef tego lokalu kategorycznie odmówił. W piśmie do wydziału architektury napisał, że sala działa prawidłowo, a spotkanie przeciągnęłoby w czasie rozpoczęcie budowy piętra.

Starostwo zgodziło się na budowę. Mieszkańcom przysługuje jednak prawo złożenia skargi do wojewody.

- Na pewno z niego skorzystamy. A gdyby to nie poskutkowało, będziemy walczyć do skutku, łącznie ze skierowaniem sprawy do sądu. Będziemy też zatruwać mu życie wzywaniem policji, nawet kilka razy jednego dnia, tak jak sala zatruwa nam życie przez te hałasy - zapowiada Zenon Jasiński.

- Znamy podobne przypadki z Łukowa, gdzie mieszkańcy wygrywali w sądzie. Czara goryczy się przelała. Nie jesteśmy pieniaczami, ale skoro nie chce się nas potraktować jak kogoś, z kim się można dogadać, nie wiemy już, jakich rozwiązań się chwytać - kończy z kolei Magdalena Wróbel.

"Nie będzie odpowiedzi"

A jak ten problem wygląda z drugiej strony? Kiedy Redakcja skontaktowała się z właścicielem sali weselnej z Al. Kościuszki, początkowo zgodził się on odpowiedzieć na nasze pytania. Brzmiały one następująco:

  1. Czy w ocenie właścicieli, funkcjonowanie sali jest uciążliwe dla osób mieszkających w tym bloku?
  2. Jak często od września 2015 r. spotykali się ze skargami ze strony tych osób?
  3. Jak odniosą się do wzywania policji w sprawie zakłócania porządku i ciszy nocnej podczas imprez w sali?
  4. Dlaczego nie zgodzili się na spotkanie w sprawie planów rozbudowy sali, na którym można by znaleźć wspólne rozwiązanie problemu?
  5. Jakie jest ich stanowisko w sprawie żądań mieszkańców bloku (odsunięcie miejsc parkingowych od granicy działek, jej zacienienie i stworzenie ekranu dźwiękochłonnego)?
  6. Jak skomentują deklaracje, że mieszkańcy bloku przy Al. Tadeusza Kościuszki będą do skutku walczyć o spokój

Niestety podczas kolejnej rozmowy Wspólnoty Łukowskiej szef lokalu zmienił podejście do sprawy.

- Nie będzie żadnej odpowiedzi - oświadczył krótko.




Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE