reklama

Czarne chmury nad Orlętami. Nie będzie prezesa w klubie

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Goławski

Czarne chmury nad Orlętami. Nie będzie prezesa w klubie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportWznowione obrady Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Członków ŁKS "Orlęta Łuków" nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć. W klubie wciąż nikt nie chce podjąć się pełnienia roli prezesa w tym sportowym stowarzyszeniu. Działalność Orląt staje pod dużym znakiem zapytania.

Orlęta Łuków nie będą miały Prezesa, ani Zarządu. Zwołane w tym celu Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków nie potrafiło wybrać ze swojego grona osób, które podjęłyby się kierowania klubem. W poniedziałek 28 stycznia kontynuowane było spotkanie, na którym próbowano wybrać nowego lidera tego sportowego stowarzyszenia. Bezskutecznie.

W obradach tym razem uczestniczyło około 30 osób. Podobnie jak w piątek, na prezesa ŁKS-u ponownie zgłoszono kandydaturę Ireneusza Goławskiego. Wcześniej Przewodniczący Zebrania Zdzisław Skrzynecki pytał obecnych, czy istnieje możliwość przeznaczenia dotacji Urzędu Miasta na spłatę zobowiązań klubu i poprosił o szukanie sponsorów dla Orląt.

Ireneusz Goławski po raz drugi nie zgodził się na kandydowanie na prezesa klubu. W zamian w swoim wystąpieniu poprosił resztę osób o dyskusję i stwierdził, że Orlęta do normalnego funkcjonowania potrzebują budżetu w wysokości pół miliona złotych.

- Gdy klub dostanie w 2019 roku 350 tysięcy dotacji z miasta, wraz będzie musiał oddać 100 tys. zł zobowiązań. Wówczas na funkcjonowanie zostanie 250 tysięcy, a według słów kuratora trzeba będzie drugie tyle, by móc dobrze funkcjonować. By zamknąć rok na zero, potrzebujemy dodatkowe 250 tysięcy złotych - mówił I. Goławski.

Zdaniem Goławskiego receptą na uzdrowienie finansów w klubie mogłoby być powołanie Miejskiego Klubu Sportowego i oddzielenie od niego piłkarskiej drużyny seniorów, którzy z kolei funkcjonowaliby na zasadzie odrębnego stowarzyszenia. Przedsiębiorca nie wycofał się też z żądań dodatkowego wsparcia Orląt Łuków przez miasto. Stwierdził, że w przeszłości gra z herbem łukowskiego klubu była dumą dla wielu zawodników. Uwagę finansom poświęcił też kurator Sławomir Rzymowski.

- Gdy obejmowałem funkcję kuratora, po uregulowaniu pierwszych zobowiązań byłem optymistą Niestety optymizm umarł śmiercią naturalną. Funkcja kuratora to trudna i ciężka praca. Mimo że na koniec 2018 roku w Orlętach było to 79 tys. zł zobowiązań, uważam że i tak jest to dobry wynik. W 2018 roku koszty wzrosły przez IV ligę piłkarską i dwie nowe sekcje. Jeżeli w zarządzie będą odpowiednie osoby, to można ten klub wyprowadzić z długów. Trzeba jednak ciężko pracować - powiedział S. Rzymowski.

- Trzeba złożyć ukłon w stronę Urzędu Miasta, że do zadysponowania jest aż 350 tys. na działalność klubu. To o 60 tysięcy więcej niż rok wcześniej. Nie jest też powiedziane, że zobowiązania musimy wpłacić w tym roku. Najważniejsze jest to, żeby zacząć to spłacać i nie generować nowych zobowiązań - dodał kurator klubu.

- Gdyby udało się zamknąć rok 2019 „zerem”, to byłaby to sytuacja idealna. Natomiast, gdy zobowiązania się zmniejszą, to już będzie dobrze - stwierdził Sławomir Rzymowski.

Kolejny głos w dyskusji należał do Przemysława Wereszczyńskiego, który zauważył, że dodatkowe sekcje stanowią wartość dodaną do działalności klubu. Przypomniał on, że w przeszłości udawało się zarabiać pieniądze na transferach zawodników do innych klubów, a rezygnacja z najmłodszych roczników piłkarskich ograniczy możliwość zarobku w przyszłości.

- Należy zwrócić uwagę, czy ciężary nie generują dużych kosztów? Przykładowo na jednych zawodach byli kontaktowani zawodnicy z innych klubów. Jeden z nich został przyłapany na dopingu i nasz klub musiał ponieść za to karę. Musimy się zastanowić nad funkcjonalnością takiej sekcji, gdzie startuje kilku zawodników, a są pobierane przeznaczane na tą sekcję - w przeliczeniu na jednego zawodnika - duże pieniądze - zwrócił się w kierunku Roberta Dołęgi miejski radny.

- Jeśli ktoś mówi o generowaniu kosztów przez małe dzieci, to pragnę zapytać, czy ostatnio z klubu przeszli jacyś ciężarowcy do innych klubów? Czy wpłynęły z tego tytułu pieniądze do kasy klubu? Podejrzewam ze nie. Ponosimy koszty związane z podnoszeniem ciężarów, a nie mamy z tego żadnego finansowego pożytku - dodał P. Wereszczyński.

Po tym głosie zorganizowana została przerwa, w której członkowie klubu już nieoficjalnie próbowali ustalić scenariusz działania. Jednak i tym razem nie doszli do porozumienia - Ireneusz Goławski po raz kolejny nie zgodził się objąć funkcji prezesa klubu, nie zostały wskazane też inne kandydatury na to stanowisko. Po przerwie o głos poprosił wywołany do tablicy przez Przemysława Wereszczyńskiego trener podnoszenia ciężarów Robert Dołęga.

- Polski Związek Podnoszenia Ciężarów przewiduje że można wypożyczać zawodników innych klubów, a Orlęta Łuków skorzystały z takiej możliwości. Zawodnik, który nigdy nie był w Łukowie, został zabrany z Warszawy i pojechał z nami na zawody do Częstochowy. W tym czasie na mistrzostwach pojawiła się agencja antydopingowa i okazało się, że zawodnik ten palił marihuanę. Zgodnie z przepisami konsekwencje finansowe ponosi klub, który wypożycza taką osobę. Wiele osób nie zgadza się z tymi zapisami. W komisji dyscyplinarnej PZPC trwa postępowanie w tej sprawie i niewykluczone, że klub otrzyma te pieniądze - mówił o incydencie ciężarowiec.

- Ja sam nie jestem przeciwnikiem piłki nożnej, ale uważam, że za decyzjami organizacyjnymi powinny iść również te finansowe. W 2018 r. ŁKS dostał dotację z Urzędu Miasta na prowadzeniu pięciu grup piłkarskich. Po zwiększeniu dotacja nie została zwiększona, choć wiem, że działo się to w środku roku. Natomiast pieniądze ze spółek były w nagrodę za awans piłkarzy do IV ligi - dodał Robert Dołęga.

- Mówi się w kuluarach, że mam jakieś dodatkowe zyski trenując pięciu czy sześciu sztangistów. Przez 10 lat mojej pracy w Orlętach Łuków ci zawodnicy zdobyli w Mistrzostwach Polski 26 medali. To nie jest mało. Gdy przyszedłem do klubu, mieliśmy jedną zardzewiałą sztangę i kilka obciążników. Trenowaliśmy przez parę miesięcy w piwnicy, gdzie dziś znajduje się basen. Teraz korzystamy z profesjonalnego sprzętu wartego ponad 100 tysięcy złotych - bronił sekcji podnoszenia ciężarów miejski radny.

Ostatni głos zabrał Przewodniczący spotkania Zdzisław Skrzynecki, ponownie pytając się Ireneusza Goławskiego, czy wraża on zgodę na kandydowanie na Prezesa Orląt Łuków. Po usłyszeniu negatywnej odpowiedzi, dalsze procedowanie stało się niemożliwe. Oznacza to, że Orlęta Łuków nadal nie będą miały władz, a w klubie pojawi się najprawdopodobniej kolejny kurator. Wiadomo, że nie będzie nim już Sławomir Rzymowski.




Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE