reklama
reklama

Zofia Końka zmarła w wieku 106 lat. Żyła pozytywnymi rzeczami.

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Zofia Końka zmarła w wieku 106 lat. Żyła pozytywnymi rzeczami. - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje łukowskie Odeszła najstarsza mieszkanka gminy Krzywda - śp. Zofia Końka przeżyła 106 lat. Większość życia spędziła w Hucie Dąbrowie, gdzie zmarła w domu 9 lutego 2023 r. Swoim ofiarnym życiem, zorganizowaniem i przykładem zyskała szacunek i sympatię lokalnej społeczności.
reklama

Zofia Końka, z domu Beczek, urodziła się 1 maja 1916 r. w Wólce Domaszewskiej, gdzie jej rodzice mieszkali przez jakiś czas. Oboje pochodzili z Rozłąk koło Huty Dąbrowy i wkrótce wrócili do rodzinnej wsi. Pani Zofia miała ośmioro rodzeństwa. Bracia i siostry byli ze sobą bardzo zżyci, mimo że rozjechali się po Polsce. Po latach spotykali się u ojca Romana "na Wrzosach" w Rozłąkach. Ich mama Maria zmarła bardzo wcześnie, w wieku 42 lat.  

Żona Akowca

Zofia wyszła za mąż za Bolesława Końkę. - Rodzice pobrali się z rozsądku. Oboje byli z jednego roku. Zapoznali się na weselu brata ojca i tak wyszło, że dwie siostry wyszły za dwóch braci. Tata po dwóch tygodniach przyjechał koniem do mamy, porozmawiali, zdecydowali się na ślub. Nie byli bogaci. Mówili, że tata zaczął wspólne życie od jesionki, a mama od dużej wełnianej chusty. Żyli w zgodzie, bardzo się szanowali. Mama bardzo lubiła tańczyć, a tato nie lubił. Ale zawsze jej towarzyszył i pozwalał potańczyć z innymi - wspomina córka Krystyna.

- W czasie wojny tata był w AK, brał udział m.in. w akcji odbicia pociągu z cukrem w Okrzei. Był ranny, miał strzaskaną rękę, trafił do szpitala. Mama nie wiedziała, czy żyje, ale w końcu wrócił do domu - opowiada najstarsza córka pani Zofii - Halina.  

Czworo dzieci

Państwo Końka mieszkali w różnych miejscowościach, ale kiedy najmłodsza siostra  Zofii wyszła za mąż, przenieśli się do Rozłąk. Pan Bolesław pracował jako portier w hucie szkła i jako palacz. Pani Zosia zajmowała się domem i czwórką dzieci - córką Haliną, nieżyjącym już synem Witoldem oraz bliźniaczkami Krystyną i Danutą, młodszymi o 12 lat od najstarszej siostry. - Mama była całym szefem w domu. Miała ogródeczek, trzymała świnie, kury, krowę, siała soczewicę na pierogi, zbierała jagody, grzyby. Miała swoich klientów na sery, śmietanę, ale zawsze musiało zostać dla dzieci. Hodowała piękne pomidory, truskawki, maliny, w lesie zbierała zioła i całą zimę piłyśmy swoje herbatki. Pierogi z serem robiła zawsze z miętą - wspomina córka Danuta. 

- Przed wojną, jako młoda dziewczyna, przez pewien czas była pomocą domową u "doktorostwa" w Warszawie. Nie mieli oni dzieci i pani doktorowa dużo mamę nauczyła. Dzięki niej mama umiała robić przetwory w słoikach, jak jeszcze na wsi  nie robiono. Miała też od niej przepis na karpia w galarecie po żydowsku, był pyszny - opowiada córka Krystyna.    

Dobra mama i babcia  

- Była dobra mamą, miała dla nas czas, udzielała się w szkołach. Wszystko umiała zrobić. Tkała na krosnach kapy na łóżka, chodniczki, na zarobek robiła piękne komplety na drutach: kamizelki i spódniczki układane, szyła tacie spodnie, koszule, serdaki. Dużo wymagała od nas. Musiałyśmy sprzątać, gotować, piec cista. Trzeba była robić wszystko starannie, nie na odwal. Pilnowała i sprawdzała, na przykład jak uprasowałyśmy ubrania. Dzięki temu, jak wychodziłyśmy za mąż, to już wszystko umiałyśmy - mówią siostry.  

Pani Zofia w wieku 69 lat została wdową. Miała 92 lata, kiedy przeprowadziła się do córki. Zdrowie jej dopisywało. W wieku 95 lat pierwszy raz trafiła do szpitala. W ostatnich latach życia dokuczała jej miażdżyca i choroba Parkinsona, ale zachowała pogodę ducha.

Odebrała poród

Pani Zofia doczekała się  11 wnuków oraz 13 prawnuków.  W 1972 r. przyjęła na świat swojego wnuka. 

- Karetka nie zdążyła przyjechać do bratowej i mama z tatą odebrali poród. Jak przyjechał lekarz pochwalił mamę za wzorowe odebranie porodu. - A czym pani przecięła pępowinę? - zapytał lekarz. - Nożyczkami. - A co ten zakrwawiony nóż tu leży? - dociekał lekarz. - Nie miałam czasu szukać nożyczek - przyznała się dzielna babcia.

Zawsze pozytywna

Pani Zofia do ostatnich dni życia mieszkała u córki Krystyny w Hucie Dąbrowie. Pod koniec życia była już pogrążona w swoim świecie, była spokojna. Siedziała cichutko w foteliku, z pomocą córki chodziła do łazienki.  

 - Była bardzo żywa całe życie i długo była samodzielna. Nie wyobrażała sobie, żeby usiąść i nic nie robić. Była całym szeryfem w domu, tata był bardzo spokojny, a mama była całym mózgiem. I ubranie uszyła i trawę skosiła. Długo nie mogła się pogodzić z tym, że jest coraz mniej sprawna. Była otoczoną wnukami, fajną babcią. Dzieciaki ją uwielbiały, piekła pyszne bułeczki, dzieliła się opowieściami z czasów wojny. Zawsze była pozytywna, nikt od niej nie ucierpiał, nie wtrącała się w nasze życie, nie była mściwa, złośliwa. Miała bardzo dobry charakter, żyła pozytywnymi rzeczami – wspomina córka Danuta.  

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama