reklama
reklama

Przewoźnicy z Łukowa i regionu protestują na granicy polsko – ukraińskiej. Walczą o swoje miejsca pracy

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje łukowskie- Nasi kierowcy czekają po 12 dni, żeby wyjechać z Ukrainy do Polski. Są zakładnikami na Ukrainie, stojąc w elektronicznej kolejce po 2 tygodnie – mówią przedsiębiorcy z Łukowa. Protestujący żądają, żeby auta z unijnymi tablicami rejestracyjnymi były wyłączone z patologicznego systemu e-kolejki. Na granicę przyjeżdżają i biorą czynny udział w strajku przewoźnicy z całej Polski: z Przemyśla, Jarosławia, Rzeszowa, Radomia, Bydgoszczy, Gryfina, Warszawy, Lublina, Zamościa, Chełma i wielu innych miast.
reklama


Protest przewoźników na granicy trwa od 6 listopada. Bierze w nim udział wielu przedsiębiorców z naszego regionu. Właściciele firm transportowych narzekają na konkurencję ze strony ukraińskich przedsiębiorców, wielodniowe oczekiwanie na wyjazd z Ukrainy i domagają się  interwencji  rządu.  

Nasi na strajku

Protestujący blokują wyjazd ciężarówek z Polski przez przejścia w Korczowej, Hrebennem, Dorohusku i Medyce, gdzie wspierają ich rolnicy z organizacji "Oszukana Wieś". Wszystkie to przejścia graniczne dla samochodów ciężarowych. Strajkujący blokują dojazd od granicy i przepuszczają jeden samochód na godzinę ze zwykłym towarem. 

reklama

- Nie blokujemy samochodów przewożących pomoc humanitarną i zaopatrzenie dla wojska, bo mimo wszystko uważamy, że trzeba wspierać Ukrainę w walce o suwerenność – mówi Tomasz Borkowski, przewoźnik z gminy Łuków, członek Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu i przewodniczący strajku na przejściu w Korczowej.

Na przejściu w Dorohusku strajkowi przewodniczy Paweł Ozygała, przewoźnik z gminy Krzywda  i  członek KOPIPT, a przewodniczący strajku na Hrebennem to przewoźnik  Maciej Borkowski  z Łukowa.

 O co walczą strajkujący transportowcy?

Polscy przewoźnicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli, likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.

reklama

  - Przed wybuchem wojny na Ukrainie przewozy towarów były objęte limitowanymi zezwoleniami, a polscy i ukraińscy przewoźnicy dostawali po 160 tys. pozwoleń. Transport był zrównoważony. W czerwcu 2022 r. Unia Europejska zniosła zezwolenia dla Ukraińców i to doprowadziło do ogromnego rozrostu firm ukraińskich. Tylko w 2023 roku powstało u nich 12 tys. nowych firm transportowych. Transport ukraiński rozrasta się w sposób niekontrolowany i zagraża naszym firmom – wyjaśnia Borkowski.

Nielegalne kabotaże

Często Ukraińcy jadą "na pusto" do Polski, tu się ładują i rozwożą towar po krajach zachodnich. Jednym słowem zabierają rynek pracy Polakom, a kosztują mniej, bo np. ZUS wynosi na Ukrainie około 600 zł, a w Polsce ok. 3,5 - 4 tys. zł za kierowcę.

reklama

     - Nie ma naszej zgody na ukraińskie transporty z Polski do Unii i po Unii, a to niestety jest nagminnie wykonywane (tzw. transporty kabotażowe), co powoduje odbieranie pracy polskim przewoźnikom, bo nie ma załadunków z Polski – tłumaczą transportowcy.

 - Wysunęliśmy postulat  przywrócenia zezwoleń, gdyż zezwolenia unormują zdrową konkurencję, a także dadzą możliwość nawet wstępnej kontroli, w celu uniknięcia prób kabotażu ze strony ukraińskich przewoźników. Wystarczy obowiązek kontroli zezwolenia na miejscu załadunku i ponoszenia odpowiedzialności materialnej (wysokie kary) przez załadowcę w przypadku załadowania auta bez tego uprawnienia – wyjaśniają strajkujący.

reklama

 Utracony Wschód

 Nasi przewoźnicy z powodu wojny na Ukrainie również utracili  dostęp do rynków Europy Wschodniej, Białorusi, Rosji, Kazachstanu, Uzbekistanu. Nie tylko Ukraina jest poszkodowana w wyniku wojny.   

- Polscy kierowcy zostali także wyautowani z przewozów na Ukrainę. Przed wybuchem wojny procent przewozów polskich samochodów na Ukrainę wynosił około 40 proc. A w tym momencie jest około 7,2 proc. – wyjaśnia Tomasz Borkowski.

 Łatwe licencje u Ukraińców

Kolejny problem to licencje dla firm przewozowych. W Polsce, żeby zdobyć licencję, trzeba spełnić liczne wymagania. Na Ukrainie licencja wydawana jest firmie transportowej w dwa dni.

 - Aby mieć międzynarodową firmę transportową  trzeba wyrobić licencję. Aby ją uzyskać w Polsce, trzeba mieć zabezpieczenie finansowe, bazę transportową dla własnego taboru, osobę zarządzającą transportem, posiadającą certyfikat  kompetencji zawodowych i predyspozycje, żeby wykonywać transport. Na Ukrainie przedsiębiorca na uzyskanie licencji potrzebuje 48 godzin, gdzie nie jest w stanie zorganizować tych wymogów w tak krótkim czasie – mówi Borkowski.

Czekanie na wyjazd

Polscy kierowcy, którzy wjeżdżają na Ukrainę wiedzą, że szybko stamtąd nie wrócą. Muszą swoje odczekać w elektronicznej kolejce. A czekają nawet po dwa tygodnie, żeby wrócić do kraju.

Jest to związane z tzw. echergą – kolejką elektroniczną, jaką prowadzą Ukraińcy.  

  - Jest to system stworzony przez ukraiński aparat państwowy mający w zamiarze rozładowanie kolejek na granicach. Auto ciężarowe po wjechaniu na terytorium Ukrainy ma obowiązek zarejestrowania się w systemie, po czym kierowca otrzymuje datę i godzinę, na którą ma zgłosić się na granicę celem wyjazdu z  Ukrainy. Niestety czas oczekiwania na wyjazd to kilkanaście dni – tłumaczą transportowcy.

Często zdarzają się przypadki, że nasi kierowcy są wyrzucani z e-kolejki, nie wiadomo, z jakiej przyczyny i od nowa trzeba się logować. Wtedy czas oczekiwania na wyjazd zaczyna się liczyć od nowa.

Na Ukrainie jest duża korupcja, duże firmy ukraińskie płacą za to, żeby ich samochody dostawały wcześniejsze miejsca w e-kolejce.

 Czują zagrożenie

Polacy w oczekiwaniu na wyjazd stoją w różnych ukraińskich miejscowościach, na parkingach i czekają na swoje miejsce w e-kolejce.   

- Mamy informacje o autach, w tym także z powiatu łukowskiego, które nie mogą wyjechać z Ukrainy z powodu oczekiwania w e-kolejce, gdzie wjazd do UA był już 25 czy 28 października. Auto i kierowca oczekuje na wyjazd już prawie miesiąc. Żaden rząd, konsul RP nie interesuje się, czy ten kierowca ma co jeść, pić, gdzie spać, umyć się, czy skorzystać z toalety. Taki kierowca obawia się też o swoje zdrowie czy nawet życie, bo po nagłośnieniu problemu przez nas - strajkujących, spotkaliśmy się z atakami wandalizmu na polskie auta. Inny przewoźnik z powiatu łukowskiego miał wybite obie przednie lampy, potłuczoną szybę czołową,  skradzione akumulatory, co uniemożliwiło dalszą jazdę – relacjonują przewoźnicy.

Dlatego kolejnym postulatem strajkowym jest wyłączenie  aut z unijnymi tablicami rejestracyjnymi z systemu e-kolejki.

 - Nasi kierowcy czują się niemal jak zakładnicy Ukrainy, gdyż sam proces od wjazdu do Ukrainy do rozładunku zajmuje max. dwa dni, a czas oczekiwania na wyjazd to około 12-14 dni. Dla ukraińskiego kierowcy i przewoźnika jest to i owszem dobry system, gdyż   czas oczekiwania na wyjazd może przeznaczyć na wykonanie transportu wewnątrz Ukrainy, bądź odebrać ustawowe odpoczynki. Ukraiński kierowca jest w domu z rodziną. A co z Polakiem? Ten przez ok. 12 dni musi pilnować auta, wielokrotnie nie ma dostępu do podstawowych sanitariatów i czuje się jak przysłowiowy "pies na smyczy przywiązany do budy", oddalony od rodziny i bez poczucia bezpieczeństwa – mówią protestujący.

9 tys. euro kary

Do tego Ukraińcy wprowadzili przepis, że przewoźnik, którego samochód przebywa na Ukrainie powyżej 20 dni, musi zapłacić karę w wysokości 4,5 tysiąca euro za ciągnik siodłowy i 4,5 tysiąca euro za naczepę.

 - To jest 9 tys. euro kary za to, że mój samochód jest 21 dni na Ukrainie. Uwzględniając e- kolejkę i czas oczekiwania w niej, jest to wyjątkowo dotkliwa sankcja. My Ukraińcom okazaliśmy tyle pomocy, a oni teraz stosują takie kary... - mówi Tomasz Borkowski.

 Łukowianie walczą

Do protestu czynnie włączyło się wielu przewoźników z naszego regionu, zarówno tych, którzy pracują na ukraińskim rynku od lat, jak i tych, którzy nie działają na tym rejonie, ale rozumieją skalę problemu, bo wielokrotnie spotkali się z nieuczciwą konkurencją  na załadunkach na zachodzie Polski, czy też na terytorium całej UE.

 Z powiatu łukowskiego czynnie działa aż trójka przewodniczących komitetów strajkowych. Są to przewoźnicy z doświadczeniem i dogłębną wiedzą na temat problemów w branży. Nie są przez nikogo sponsorowani, często wykładają własne środki w postaci sprzętu, paliwa czy  produktów spożywczych na potrzeby strajku. Nie oczekują wdzięczności,  po prostu chcą zmiany.

  - Są z nami duże firmy, takie jak Jata Trans, ale i te małe, jednoosobowe, gdzie niejednokrotnie właściciel jest zarazem kierowcą, ale nie jedzie, bo czuje, że musi być na strajku i wspólnie działać. Są też małe firmy z Krzywdy, Radzynia Podlaskiego, Stoczka Łukowskiego, Chełma, Łukowa, Łosic, Międzyrzeca Podlaskiego, Siedlec, Białej Podlaskiej. Ludzie,  którzy podporządkowali niemal swoje życie pod wymagania strajkowe - mówią protestujący.

Należy też zaznaczyć, że strajk na granicach to też dzielne kobiety, które zostawiły domy, dzieci, firmy i stają na protestach dzień i noc, w deszczu i chłodzie, nawet w śniegu, ale są, pilnują i nagłaśniają problem. 

Ogromnym wsparciem i działaniem wykazuje się także Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu. Członkowie KOPiPT wykładają swój czas, pieniądze i nie zważając na nic, walczą o lepsze jutro dla transportu.

 - Domagamy się wsparcia naszych postulatów ze strony rządzącej i wymuszenia na rządzie Ukrainy wyłączenia naszych (unijnych) aut z obowiązku rejestracji w  patologicznym i korupcjogennym systemie e-kolejki - podkreślają przewoźnicy.

 - Zapraszamy przewoźników i chętnych ludzi z regionu, żeby nas wsparli podczas strajku. Rolników też zapraszamy, bo na Podkarpaciu wspierają nas rolnicy z organizacji "Oszukana wieś", którzy domagają się m.in. dopłat do kukurydzy oraz niższego podatku rolniczego – mówi Tomasz Borkowski.

  - Na granicę przyjeżdżają i biorą czynny udział w strajku przewoźnicy z całej Polski: z Przemyśla, Jarosławia, Rzeszowa, Radomia, Bydgoszczy, Gryfina, Warszawy, Lublina, Zamościa, Chełma i wielu innych miast - dodaje łukowski przewoźnik.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama