Chodzi o dom przy ulicy Łapiguz 74, z dachem krytym papą. Są w nim cztery lokale mieszkalne. Rozmawiamy z paniami, z których jedna zajmuje mieszkanie już od 50 lat, druga od 15 lat, trzecia od sześciu lat i czwarta od trzech lat.
Feralna przybudówka
Dzisiaj największy problem stanowi przybudówka z boku domu, prowadząca do mieszkania najmłodszej lokatorki. Dach nad nią jest nieszczelny. A dach domu spadzisty, więc woda w czasie deszczu leje się na przybudówkę. W sieni znajdującej się w przybudówce rośnie grzyb, jest wilgoć, nie ma możliwości odmalowania ścian, bo zaraz sczernieją. Woda zalewa też pomieszczenia w sąsiadującym mieszkaniu starszej kobiety. - Ja mieszkam tutaj już 50 lat i w tym roku są straszne kłopoty z dachem. Leci u mnie woda. Pierwszy raz złożyłam podanie o naprawę w marcu. Nic się nie działo. Poszłam do ZGL zapytać, okazało się, że podanie zaginęło. Potem zaczęli szukać i je znaleźli, ale nic nie zrobili. Później chodziłam do dyrektora, przyjechał dwa razy, obiecał - i nic. Poszłam do burmistrza, powiedział, że można coś zrobić dopiero w marcu przyszłego roku. A wczoraj był jakiś rzeczoznawca i oglądał – ale dalej nic, a idzie jesień i deszcze – mówi lokatorka. - Składałam podanie o remont dachu i drugie podanie, żeby dom otynkowali, pomalowali i bramę zrobili. Ale powiedzieli, że to może poczekać – opowiada.
Położyli plandekę
Po interwencji mieszkańców pracownicy Zakładu Gospodarki Lokalowej przykryli nieszczelny dach plandeką. Było to ponad miesiąc temu. Jednak dach jest spadzisty i deszczówka spływa pod plandekę, a potem do budynku. - U mnie jest najgorzej. Ja się boję tego, że przyjdzie jesień, słota i nawet przez drzwi nie można będzie wejść, bo będę musiała miski, sagany podstawiać. Boję się, że to się zawali. Boimy się awarii prądu. U mnie może być spięcie. Ja już od dwóch lat nie mam światła w sieni. Plandeka nic nie pomaga. Ciągle mam katar i kaszel. Starsze sąsiadki też mają różne choroby, a ta wilgoć nam szkodzi – żali się najmłodsza lokatorka. U jej sąsiadki po przeciwnej stronie domu ze ścian w łazience odchodzi farba, jest wilgoć i grzyb. - Strach włączyć światło w łazience, co chwilę miga, może być spięcie - mówi kobieta. - Sąsiadka kiedyś wyjechała do lekarza, była ulewa i ja u niej o godzinie pierwszej w nocy zbierałam wodę w łazience. Tyle naciekło, że w korytarzu po kostki wody było, płytki się ruszały na podłodze – opowiada inna z kobiet.
"Płacimy regularnie czynsz"
Kobiety podkreślają, że regularnie płacą czynsz, ale nie stać ich, żeby samodzielnie remontować dach. - My nie jesteśmy ani żadnym elementem, ani wyrzutkami, tylko emerytami, którzy pracowali po 30 lat, a wyszło tak, a nie inaczej, że mieszkamy w takim domu. Nie każdego stać na inne mieszkanie. Nie mamy żadnych zaległości, jak przyjdzie emerytura, to od razu płacimy. Na podwórku czysto, wykoszone, sadzimy kwiaty. Szanujemy i dbamy o to – mówią starsze panie. - Obawiamy się, że jak same coś wyremontujemy, to ta wilgoć wszystko zniszczy. W domu ubrania stęchlizną śmierdzą, pościel trzeba codziennie wynosić i wietrzyć, jak jest pogoda - dodają.
Daszek nad drzwiami
Inne bolączki mieszkanek domu na Łapiguzie to pękające ściany, które zalepiają we własnym zakresie, dawno niemalowana elewacja, brak daszku nad drzwiami wejściowymi od frontu, powykrzywiana brama wjazdowa i furtka. - Ja już 10 lat proszę, żeby daszek nad drzwiami zrobili z pleksy. Bo drzwi nie są osłonięte i się niszczą, jak deszcz zacina. O wymianę tych drzwi tyle lat walczyłyśmy, a jak je wymienili, to nie można się doprosić daszku - wylicza jedna z pań.
Kobiety czują się pozostawione same sobie.
- Przed wyborami to chodzili radni z różnych ugrupowań, żeby na nich głosować. Wiele obiecywali, ale teraz nikt się nawet nie zapyta, jak u nas. Jesteśmy zdani na siebie - czy to dach się zawali, czy ściana pęknie, czy brama się wywali – mówi jedna z emerytek.
Jest wycena remontu dachu
W sprawie problemów pań z Łapiguza skontaktowaliśmy się z Jarosławem Piekarskim, dyrektorem Zakładu Gospodarki Lokalowej w Łukowie, pod której zarząd podlega dom. - W tym roku są wyjątkowe warunki atmosferyczne, dużo opadów. Byłem w tym domu z szefem firmy, która wykonuje pokrycia dachowe. Chciałem mieć wycenę i zakres robót. Mam już wycenę, przedstawię ją panu burmistrzowi, liczę, że środki w budżecie zostaną zabezpieczone, bo na tej przybudówce trzeba nowy dach zrobić. Potrzebna jest nowa więźba dachowa i pokrycie nie papą, ale blachą. Dach na całym budynku jest w porządku, ale na przybudówce kwalifikuje się do zdjęcia – mówi dyrektor. Jarosław Piekarski dodaje, że panie z Łapiguza na pewno nie zostały pozostawione same sobie. - Może zabrakło jakiegoś przepływu informacji. Do mnie nie dotarła informacja, że ta plandeka nie spełnia swojej funkcji – mówi. - My remontujemy i naprawiamy w miarę posiadanych środków, a zasobów mamy naprawdę dużo. Postaram się pomóc na tyle, na ile będę mógł w tym roku, a w przyszłym roku będę prosił o pomoc miasto. W przyszłym tygodniu kupię grubszą plandekę, żeby to zabezpieczyć. Mnie też zależy, żeby tam nic się niedobrego nie wydarzyło. Doraźnie musimy dach przykryć folią i do przyszłego roku to musi wytrzymać. Jeżeli jedna warstwa nie wystarczy, to zrobimy zabezpieczenie z dwu warstw budowlanej, grubej folii i ona powinna wytrzymać do marca, kwietnia, kiedy będą warunki sprzyjające na wykonanie robót przy dachu – obiecuje dyrektor ZGL.
MATERIAL WIDEO
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.